Szukaj na tym blogu

wtorek, 10 kwietnia 2012

CIESZY SIĘ JAK SZCZERBATY NA RYŻ

      Oglądałem ostatnie mecze w kolejce.
Śmiesznie ,ale wytypowałem wszystkie rezultaty czołowych drużyn.
Tradycyjnie trzymałem kciuki za przeciwnika Lechii (KGHM) i udało się. Nie lubię Lechii, nie cenię sobie trenera Janasa , jako trenera klubowego. Dostał drużynę przeciętną, a nawet bardzo przeciętną i NIC w niej nie zmienił. Z łezką wspomina się czasy Kafarskiego, a przecież to ta sama drużyna.
Nie wiem skąd pomysł by Grzelczak grał jako środkowy napastnik skoro to typowy p0omocnik. Tym sposobem Lechia jest drużyną pomocników i nie ma kto strzelać W BRAMKĘ. Bo na bramkę to strzelają i owszem.
Statystyka Lechii 23 strzały (!!!) 3 celne.

       Co tu zresztą gadać. Samo gadanie kompletnie nic nie daje skoro co mecz to pokaz niezdarności i braku umiejętności.
Nie strzelone karne , pudła z metra . Jak ktoś powiedział "to była DWUSETKA".
Klasycznym przykładem niech będzie niewykorzystana dwusetka napastnika Widzewa Ashema Abbesa, oraz 150% okazja Matusiaka w tym samym meczu..
Mam  takie wrażenie, że w szkółkach piłkarskich ostatnie czego się uczy to gra głową.
Stąd drużyny które maja choć 1 lub 2 zawodników dobrze grających głową (i są to niekoniecznie napastnicy np. Banaś i Stano, albo Każmierczak i Celeban) są przez to postrachem rywali.
Niestety także postrachem Lecha .

O Lechu zaraz. 
Teraz dziwaczne zdanie wypowiedziane przez komentatora, w czasie meczu Lechia-KGHM
" Moje słowa nie dodadzą tu czaru słodyczy do goryczy panującej na ustach i na naszych oczach, ale Lechia rozegrała najlepszy mecz w sezonie".

Lech-Korona 2-2

Remis to wynik sprawiedliwy.
Mecz podzielony na polówkę dla Korony ( 2 bramki i fenomenalna interwencja Burića) oraz drugą dla Lecha.
Pierwsza połowa to bez dyskusji przewaga Korony. Grającej wcale nie najlepszy mecz w sezonie.
Lech zagubiony, mający sporo strat. Ubawił mnie w pierwszych 45 minutach Korzym co chwile 'przewracający się z głodu" co było widać na powtórkach , a na co namiętnie dawał się nabierać sędzia ( sędziujący nawiasem mówiąc po gospodarsku). Z tych tzw. "fauli" wynikały centry w pole karne i totalne zamieszanie. Sposób prosty "opatentowany" przez Milę i spółka.
Gra na zasadzie biegniemy, wywalamy się jak najbliżej pola karnego, centrala, głowizna i brama. Proste jak drut, aż do bólu i.... skuteczne.
Po przerwie Lech zmienił sposób gry grając więcej po ziemi przez co przesuwał
grę spokojnie dalej od bramki i zagrożenie "główkowe" bramki Burića przestało istnieć.
To było tak jak za czasów Bakero z tym, że gra była bardziej do przodu.
Bogiem a prawdą okazji ( podobnie jak w 1 połowie Korona) to Lech miał na Lekarstwo.
Wprowadzenie Rudniewa nieco ożywiło grę z przodu, ale Stilić konsekwentnie tracąc piłki to ożywienie "stonował".
Dziwne, ale patrząc na spokojnie grającego Lecha w moje serce wstąpiła nadzieja na remis. Bardzo dziwne. Wierzyłem do końca i Lech nareszcie "zmielił rywala" swoim sposobem gry.
Bramka Henriqueza  trochę przypadkowa, ale pragnę przypomnieć że to jego 2 bramka i to ponownie zdobyta Z AKCJI ( nie po wolnym czy rogu).

Celowo nie napisałem o bramce Tonewa bo to trzeba samemu zobaczyć.
Co ciekawe podobnych strzałów Tonew oddaje w każdym meczu kilka. Wnioskuję więc że to jest jego zagranie firmowe. Oby tak dalej.
Co tu gadać. Remis cieszy, gra w 2 połowie też. Ważny upór, wiara do końca.
Pozostaje proste pytanie " dlaczego nie jesienią 2011 roku?
Czy odpowiedzią jest : "bo był Bakero?".

Na forach wielu zadaje pytanie. No dobra dostaną się do eliminacji LE i co dalej?
Szczerze mówiąc Lech "w tej postaci" jest na te puchary za cienki (podobnie jak Śląsk czy Korona).
Pozostaje wierzyć w cuda.
 Cuda się zdarzają

                        .

                              



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz