Szukaj na tym blogu

sobota, 2 czerwca 2012

SYNDROM CHOROBOWY STILIĆA

Nie bez satysfakcji i stwierdzenia "a nie mówiłem!", czytam co następuje:

Maor Melikson nie zamierza już grać w zespole Białej Gwiazdy. Jednak w klubie z Reymonta nie wierzą, że Melikson podjął taką decyzję. Ma przecież kontrakt ważny do czerwca 2015.
– Opuszczam Wisłę i to moja ostateczna decyzja. Chcę, by moja kariera nadal się rozwijała. Szukam zespołu, w którym będę mógł spędzać wiele czasu na boisku. Gdzie będę grał? Na pewno nie wrócę do Izraela – zadeklarował Melikson w wywiadzie udzielonym izraelskiemu dziennikowi „Maariv".
W ostatnim spotkaniu ze Śląskiem jednak zagrał. Ale na urazy Izraelczyka wiele osób od dłuższego czasu patrzy z przymrużeniem oka. Niezależnie od tego czy Melikson rzeczywiście jest wyjątkowo podatny na kontuzje, czy po prostu stracił serce do gry w Wiśle


Czytam to i ze smutkiem stwierdzam, że tak chyba być musi. Przychodzi z zagranicy niezły gracz do polskiej ligi. Gra sezon dobrze, wykazuje się, chce mu się biegać. Wydaje się że jak ma kontrakt na 3 sezony to klub zrobił super ekstra interes. Do tego może trafiają się jakieś rozgrywki UEFA , gdzie ten gracz daje radę. Jest jednym z lepszych w zespole.
 Mija rok, półtora i zaczyna się "kwaszenie". "Że zupa jest za słona" , że w polskiej lidze kopią po łydkach, że trzeba biegać jak pada śnieg, że boisko nierówne, że koledzy nie tacy znowu super ekstra. Do tego agent piłkarza wyczuwając krew=kasę zaczyna swoją krecią robotę.
Okazuje się że piłkarz ma coraz bardziej "rozregulowany celownik", nagle przyplątuje się chroniczne "zapalenie skarpetek". Biega też jakby tak wolniej, bardziej ociężale. Nawet się nie obraża kiedy trener zdejmuje go z boiska, bo myśli sobie "no nareszcie mogę pójść do ciepłej szatni, niech oni marzną/pocą się".
Ja nazwałem to "syndromem Stilića". Jak widzę choruje też na nią Pan Maor Melikson, domniemany zbawca polskiej kadry. Gdy Planty, Sukiennice, Restauracja u Hawełka jakby spowszedniały i atrakcje Wielkiego Miasta i już nie za bardzo kuszą.
Kiedy już  "nie warto umierać za Probierza i za Wisłę".
Powinna być wyciągnięta lekcja z przypadków Stilića i Meliksona, przez Lecha i Wisłę.

A może szkolić?

Jak jednak "startować w wyścigu" gdy brak boisk treningowych, trenerów, systemu. Przypomnę na przykład jak jest w Ajaxie (podobnie pewnie w Arsenalu, Borussi D.).

"Akademia młodzieży najpopularniejszego klubu w Holandii, Ajaksu Amsterdam nosi nazwę De Toekomst, co znaczy po prostu: Przyszłość. Szkółka ta znajduje się w niepozornej dzielnicy Amsterdamu, w pobliżu autostrady. Ośrodek treningowy zajmuje obszar dziewięciu hektarów. Znajduje się na nim sześć trawiastych boisk ze sztucznym oświetleniem i systemem nawadniania. Trzy płyty służą do odbywania treningów, a pozostałe trzy do rozgrywania meczów oraz dwupiętrowego budynku, w którym znajdują się szatnie, sale lekcyjne, siłownie oraz biura dla trenerów i analityków. Każdy może na chwilę oderwać się od swoich obowiązków i wypić kawę lub piwo w przestronnym barze.
W De Toekomst w określonym czasie trenuje około 200 zawodników w wieku od 7 do 19 lat. Każdego roku niektórym z każdej grupy wiekowej mówi się, że nie mogą wrócić w następnym roku. Mówi się, że zostają odesłani, w ich miejsce są przyjmowani nowi chłopcy. Nie tylko występy dzieci są oceniane. Tuż przed moim wyjazdem do Amsterdamu w marcu, kilku doświadczonych trenerów zostało poinformowanych, że muszą odejść.
Chłopcy w wieku 15 lat trenują pięć razy w tygodniu. We wszystkich grupach wiekowych trening w dużej mierze składa się z małych gierek i ćwiczeń biegowych lub polegających na podawaniu piłki z bliskiej odległości. W akademii Ajaksu najważniejsze są ćwiczenia z piłką.
W sumie De Toekomst piłkarskiego rzemiosła na co dzień uczy się więc około 150 graczy podzielonych na odpowiednie grupy wiekowe - od Ajax "E" po Jong Ajax. Co ważne, wszystkie zespoły grają tym samym systemem, co drużyna seniorów, dzięki czemu przeskok pomiędzy kolejnymi grupami jest bezbolesny i zawodnik nie ma problemów z dopasowaniem się do stylu gry. Ajax jako pierwszy na świecie wprowadził tę zasadę, a w ślad za Joden poszły inne europejskie kluby.
Akademia Ajaksu nie jest szkołą z internatem. Piłkarze mieszkają w promieniu 35 mil od Amsterdamu. Niektórzy specjalnie dla akademii się w ten obszar przenieśli. Ajax posiada 20 autobusów przeznaczonych do przywiezienia zawodników. Rodzice nie płacą nic, poza symboliczną kwotą ubezpieczenia 12 euro rocznie. Resztę kosztów pokrywa klub: wynagrodzenia dla 24 trenerów, podróże na turnieje, sprzęt dla piłkarzy i wszystkie inne koszty związane z prowadzeniem ogromnego obiektu. Obiecujący młodzi chłopcy spoza obszaru Ajaksu uczęszczają do szkółek prowadzonych przez inne holenderskie kluby i tak jak to jest w większości piłkarskich szkółek na świecie - nic nie płacą.
Średnio 1,5 zawodnika awansuje w sezonie z De Toekomst do pierwszej drużyny i przechodzi do wyższego poziomu gry. "


Sorry że tekst wstawiam po raz 2-gi, ale naprawdę warto poczytać i podumać "GDZIE MY KURNA SOM ???".

 Co do meczu z Andorrą

Mam dwie uwagi

1.Dlaczego ' każde" dojście do piłki Wolskiego powoduje erekcję i wytrysk u Szpakowskiego i Juskowiaka?
 Piłkarza ocenia się JAK GRA A NIE JAKBY ZAGRAŁ GDYBY....
A ja widziałem:  na 5 podań- 4 niecelne, 1 niecelna głowka i strzał do obrony przez niemowalaka. Dorobek imponujący, ale nie dla zawodnika obwołanego "drugim Goetze". Bardzo przeciętny występ, bardzo pozytywne noty całkiem na wyrost - lepszy od niego Mierzejewski..Przestańmy leczyć kompleksy, patrzmy co kto gra w czasie meczu. Goetze jest jeden !
Nie ten mecz nie te oceny.

2. Licznik fauli "nabijał" Wasilewski zapominający że NIE WOLNO faulować blisko bramki. Na dodatek sędziowie odgwizdują obecnie WSZYSTKIE podobne do jego, twarde wejścia! Ten facet nie zagra 3 meczów na bank.
Trzeba myśleć o jego zastępcy na środku obrony już teraz!

                         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz