Szukaj na tym blogu

wtorek, 1 grudnia 2015

SENS REFORM

Reformy to były takie babskie gacie z dłuższymi nogawkami. Często barchanowe (flanelowe???).
Jak na tę porę roku to było jak najlepsze rozwiązanie np. do mini spódniczki.
Ten dyskretny seksapil... lat 60- tych  ;-)

No co mi się tu przyplątało, to przecież tekst do innego bloga... he he he

Wróć to tempo zatem i wracam do piłki nożnej.

Generalnie jestem ZA reformą ligi.

Problem tylko wtedy kiedy zaczynają się takie terminy meczów jak właśnie w tej, 18 kolejce.
Wtedy ( podobnie jak np traktowanie przez wiele europejskich klubów rozgrywek w LE) ta cała "zabawa" zaczyna tracić sens.
Okazuje się że liga krajowa PRZED meczami w europejskich rozgrywkach , bo tam MAJĄ SIĘ OGRYWAĆ ogórki w rodzaju.... wiadomo , nie będę się już na NIMI  pastwił.
Czyli cały sens, ""odświętność" i wyjątkowość  rozgrywek LE zostaje sprowadzona do max. jednego meczu np. Lech-Fiorentina, a pozostałe mecze to jakby mecze  sparringowe z Obrą Kościan czy jakimś innym zespołem z 3 ligi.
A ceny biletów "ustawione" odświętnie, czyli po minimum 60 zeta na twarz/średnio. Do tego np grudzień, minus 16 C ( pamiętamy, pamiętamy).
Sens rozgrywek w LE  jedynie taki ,że klub awansując przez kwalifikacje TAM zarabia na publice ( lato - okres bezpiłkowy, można się poopalać na trybunie, słoneczko świeci, ciepło, luzik) i kasuje za wejście do tzw "fazy grupowej " konkretne bejmy.
Potem ten sens staje się bezsensem , bo nawet "wyjście z fazy grupowej" to tylko kasa i dwa smętne mecze na pożegnanie LE i do tego grane w super miesiącu... w lutym ! Czyli bezpośrednio po ciężkim okresie przygotowań zimowych,

No dobra rozprawiłem się z LE.
Absurdem wydaje się też gra tak jak w dzisiejszej 18 kolejce ( ponoć tak trzeba bo niedługo ME we Francji, a i ligowych kolejek do groma = 19 kolejek + 7 tzw fazy dodatkowej), bo wtorek , bo środa, bo zimno, bo mecze np o 20:30 co eliminuje "przyjezdnych" kibiców, którzy nie będą brali urlopu by dojechać na mecz np : KGHM-Jaga z Białegostoku do Lubina.
Podobnie z meczem Lech-Wisła ( środa 20:30), na który dojechać od biedy "po robocie można", ale przecież mecz kończy się ok. 22 czyli w domu "przyjezdni" najwcześniej będą o 1 w nocy, a tu w czwartek do roboty.

Tym samym całe to piłkarskie zamieszanie staje się "sztuką dla sztuki" jeśli chodzi o tzw "zyski klubowe".

Jest jeden plus tego zamieszania ... nawałnica meczów wymusza na klubach , by powiększać grupę piłkarzy GRAJĄCYCH, a nie tylko odsiadujących mecze.
Pojawia się szansa dla graczy "zapominanych" - np juniorów, graczy niechcianych ( taki np Holman).
Jeśli tę szansę wykorzystają... to w porządku, jeśli nie to sprawa jasna... nie ma sensu się z takim delikwentem "szarpać' i kierunek jeden.... kopa w zad na zapęd i z klubu w kosmos!

Czy jednak kluby wytrzymają ten eksperyment?
Czytam ,że coraz więcej niezadowolonych.........



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz