Szukaj na tym blogu

piątek, 29 marca 2019

TRUDNY TEREN

Zastanawiam się przed meczem z Koroną nad słowami "czeka nas  TRUDNY mecz WYJAZDOWY, NA TRUDNYM TERENIE".
To tak jakby po opuszczeniu własnego domu człowiek szedł ulicą i nerwowo się rozglądał.
Bo niby co?
Bo nagle jest na wyjeździe i dotychczas przez całe swoje życie nie opuszczał mieszkania?
Nagle wyszedł ze swojej bramy i pyk.... idzie po powierzchni Saturna? Albo w upale  Konga?

Jednak co dziwne ten argument o "trudnym wyjeżdzie" działa! 
I jest częstym i przyjmowanym, oczywistym wytłumaczeniem porażki. A wygrana "na trudnym terenie" jawi się jak cudowne zamienienie wody w wino lub informacja że wygrali bitwę pod Grunwaldem..
Rozumiem jeszcze kiedy " swój ziomal" , czyli zawodnik  urodzony w Poznaniu (  taki Tomczyk czy Klupś czy Marchwiński)   zagra lepiej przy życzliwym dopingu na Bułgarskiej  niż kiedy go publika  własna, na swoim stadionie nie dopinguje, albo wręcz wygwizduje. Ma wtedy nerwa.
Bo wie przecież, że jak zawali to nawet wychodząc na dwór ze śmieciami, dzień po "domowym meczu", ryzykuje zaczepki sąsiadów, których  czasem zna od dziecka i którzy nie szczypią się pytając dlaczego grał padakę i co się  np w Lechu wyrabia.
To pojmuję, te nerwy poznańskiej pyry.

Nijak mi jednak pojąc dlaczego tak gada się gdy ma wyjeżdzie słabo gra piłkarz "obcy" ( taki Trałka czy Gajos),  a tym bardziej "obcokrajowiec".
Gość który w klubie przelotem i pewnie lata mu setą to co mówią kiedy wychodzi ze śmieciami ,bo po 1- może jutro będzie grał np w Turcji albo w Częstochowie 2- nie rozumie polskiego.

Stąd gadania o tym że "ściany pomagają", a wyjazd to oczekiwana klęska nijak nie mogę pojąć.
A kiedy do tego w "domu" dostają wpierdziel (KGHM, Zabrze) to w ogóle gadanie o jakiejś różnicy między meczami "domowymi" a "wyjazdowymi" niezrozumiałe.

Dobra drużyna w polskiej  lidze nie powinna  w ogóle się przejmować GDZIE gra. Czy na Bułgarskiej, czy w Gliwicach.Tylko ma DOBRZE GRAĆ!
Dobrze wykonywać swoją PRACĘ ( z dużej litery bo to słowo potarza się w klubie do znudzenia , nawet przy pompowaniu piłek czy malowaniu linii ).

Jeśli jest inaczej i na Bułgarskiej biegają średnio 11 km ,a w meczu na wyjeździe kilku tylko więcej niż 10 km to o czym my tu gadamy?
Gracze najnormalniej się opierdalają korzystając z alibi "meczu na wyjeździe". I szukają wygodnych  wymówek na to swoje piłkarskie partactwo.
Tu wymówką piłkarskiego lenistwa i lekceważenia swojej pracy jest to sakramentalne " mecz będzie trudny, bo grany na trudnym terenie, na wyjeździe". Gdzie zresztą murawa czasem LEPSZA niż ta na Bułgarskiej !

Powtarzam. 
Co zabawne, Lech wraca "do domu" i gra podobnie źle u siebie , a może i gorzej tłumacząc wtedy " zjadła nas presja trybun".
Ha ha ha ha. Czyli jak pod górkę źle to i z górki też źle.

Całe to głupie gadanie podobne do szamańskich zaklęć, czarów, zakopywania zdechłego kota o północy, przy nowiu księżyca, gdy po prostu drużyna jest SŁABA, trener SŁABY , właściciel BEZWOLNY dający się robić w konia pracownikom.

I tu przypomina mi się słynne powiedzenie mojego kumpla, który studentom na egzaminie mówił "pan zdał, a pani się zdawało".
Ot tak.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz