Szukaj na tym blogu

niedziela, 17 marca 2019

NOGA TO PROSTA GRA ....sport zespołowy

Tylko się nie śmiejcie.
Ale w pewnym sensie sytuacja w Lechu przypomina mi tą w Realu i Bayernie .
Oczywiście to trochę tak jakby porównywać możliwości Trabanta i Porsche , ale przecież i jedno i drugie auto ma koła i się przemieszcza więc czemu nie poszukać analogii.

Chodzi mi o to, że i w Bayernie i w Realu stracono czujność. Zapomniano, że pieniądze to nie jest wszystko.
Że piłka nożna to DRUŻYNOWY SPORT. A jako taki trudny do ogarnięcia bo czynników i zmiennych sporo. A samozadowolenie(przeszłe triumfy Realu, panowanie Bayernu w Bundeslidze, ponoć super szkolenie i kosmiczna młodzież w Lechu) to prosta droga do przespania czasu na zmiany i w rozliczeniu ogromne kłopoty.
Bo nic nie jest przecież dane na zawsze.

Generalnie jednak ( jak ostatnio udowadnia MUnited) najważniejszy to jest układ trener-zawodnicy.
Poprzedni trener United ( Mourinho) to przecież gość co zjadł wszystkie zęby na piłce i myślał, że swoją sławą i dyplomami potwierdzającymi osiągnięcia może KAŻDĄ niezłą drużynę doprowadzić do Mistrzostwa lub Pucharu.
Coraz większa kasa którą  pobierał potwierdzała w nim poczucie nieomylności, boskości.
Zapomniał że przecież jest TYLKO trenerem i MUSI trenować a nie tylko BYĆ i pozwalać by "pierwiastek boskości" spływał na zapatrzonych w niego z otwartymi gębami  kopaczy.
Zapomniał jak ważna jest spójność drużyny, jej ambicje i przekonanie by wszyscy szli w jedną stronę.

I zrobił się tam ogromny kwas. Zawodnicy zaczęli grać przeciw Bogowi. Jak się skończyło wiemy.
Mourinho wyleciał z hukiem, drużynę przejął "swój chłop" ( ale przypominam, że to nie tylko były gracz Manchesteru, ale i trener z krwi i kości, z niezłym już CV, nie taki jak prawdziwek Djurdjević) i wtedy ZATRYBIŁO.
Solskjaer grę drużyny uprościł, postawił na nogi, przypomniał graczom  słynne powiedzenie " halo tu Ziemia" by nie stracili poczucia miejsca i zadań jakie przed nimi stoją.
I wyobrażcie sobie.... wystarczyło!
 Solskjaer nie pierdolił o półrocznym okresie poznawania drużyny tylko wziął ster w ręce i zaczął sterować.
Skutki znamy. Wygrane, a ostatnio spektakularne wyeliminowanie "Panów Bogaczy z Paryża". Niespodziewane ale osiągnięte tym co najważniejsze w piłce. Grała Drużyna , a nie trener mizdrzący się do kamer i mikrofonów. Obwiniający Ziemię, że jest okrągła.

Jakże to wszystko pasuje do Lecha, gdzie w pewnej chwili Pan Gwiazdor -Trener przyćmił swoim "image" wszystkich i wszystko. Wręcz oślepił swoim blaskiem patrzących na niego jak w tęczę "głupków" ( piłkarzy, Zarząd i kibiców).
I pal sześć gdyby robił wyniki, ale nie.
Po prostu partaczy robotę niemiłosiernie i to wbrew zapewnieniom , że wszystko jest OK ( jak np. po zimowym obozie w Turcji ,gdzie nie mógł nachwalić się pracy/pracy wykonanej).
I co? Jajco.
Porażki coraz dotkliwsze - pierwsza nie niepokojąca bo tylko  1-2 , 0-4 ale z pretendentem do medalu (Piast), potem w czambuł 2-3 ze spadkowiczem ( Miedz) i teraz 0-3 ze spadkowiczem z Zabrza (!!!).
Czyli nie jest lepiej,jest gorzej, gorzej i coraz gorzej. Nie zapalają się ŻADNE światełka w tunelu.
Jest wiec jak napisałem -CORAZ GORZEJ. i  trzeba  zacząć się bać.
Tym  bardziej, że trener coraz częściej zaklina rzeczywistość, która jest całkiem inna niż on ją widzi.
Kompletnie zjebała mu się optyka, odleciał w swój intymny świat... he he he..
A wiadomo, nie ma nic gorszego niż oderwanie się od rzeczywistości gdy inni ( kibole) oczekują nie gładkiej gadki bo mają jej już  wyżej uszu, ale sukcesów.
I ne zdziwiłbym się gdyby nieśmiało zaczęto pokrzykiwać "Nawałka wypierdalaj".

Halo pobudka ,chciałoby się powiedzieć.
Lizanie się po fjutach  już się skończyło ( myślę że początek zjazdu nastąpił po porażce z  Miedzią Legnica, a może nawet po wygranym 1-0 meczu z Arką).



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz