Szukaj na tym blogu

czwartek, 20 października 2016

ZMĘCZENIE KOLEJĄ.... :-(

Nie mam jakoś "nerwa" przed meczem z tirówką.

Powoli dociera do mnie ,że Lech w tym sezonie to nie "drużyna niespodzianek" którą można kochać za świeżość, szaleństwo, ale to grupki lużno "sklejone ze sobą" ( tak , tak, zlepek grupek kolegów z boiska i tyle) . Nie wiem nawet czy lubią się, kontaktują się ze sobą przed meczem,rozmawiają ze sobą czy może są tak daleko od siebie jak dwie galaktyki.
Nie wyczuwam tej drużyny.
 Nie wysyła ona z siebie tego "pozytywnego promieniowania" w stronę kibiców w czasie meczu. Może.... gdy "nastał" nowy trener to chociaż więcej biegają?
Nie dowiemy się tego, bo statystyk "kilometrażo-meczo-zawodników" nijak uświadczyć. Są tacy w Kolejorzu co robią dużo "szumu", ale jest to klasyczna "para w gwizdek" i "gra swojego meczu w meczu" - Pawłowski, Kadar, Majewski, niedawno Bille Nielsen.
Jest baaaaardzo spora grupa "rzemiechów" nie gwarantująca, że nagle Kolejorz "namaluje arcydzieło" , a która co najwyżej spłodzi z wysiłkiem "jelenia na rykowisku" ( mając dużo ... szczęscia).
Mecze Lecha przypominają  z tych powodów "mieszanie kościami w kubku i rzuty losowe".
Stąd to częste gadanie O SZCZĘŚCIU. Lech wychodzi w każdym meczu  " na trudnego i niewygodnego rywala" i już tak gadając PRZED spotkaniem przyjmuje każdy możliwy rezultat . Ot taka loteria= wygra/przegra/zremisuje.

Miałem naprawdę dobre oczekiwania w stosunku do Lecha na starcie sezonu.
Teraz wiem. W tym sezonie Lech niczego wielkiego "nie uwojuje".
Jak napisałem wyżej - może będzie więcej biegał, będą padały "mocniejsze słowa " w czasie wywiadów, będzie stroiło się grożniejsze miny i.... to wszystko.
Mam wrażenie, że Lech po prostu mocno zarył w bagienku i teraz nie może wystartować z tych "dołków" mieląc ślizgające się pod "kopytami" błotko.
Bo patrząc na to jak gra.... w sumie i my sami dochodzimy do wniosku.... to mamy kolejny sezon w plecki. Sezon bez wyrażnego postępu, sezon bez ożywczej zmiany.

A mecz w Warszawie?
Dwie dołujące drużyny, grające "manianę".
Czegóż WIELKIEGO  zatem się spodziewamy? Pobicia drużyny "warszawskich leszczy" z którymi wygrywa na ich terenie taka Arka? Nawet jeśli tak się stanie ( a nie musi) i tak NIC to nie zmieni w moim odbiorze dzisiejszego Lecha Poznań, który ginie w przeciętności!
Jest drużyną "bez oblicza", "szarą",  "bez zapachu i bez smaku" ,tak rewelacyjną jak jedzenie w szpitalu, gdzie umrzeć się z głodu nie da bo.... organizm i tak "pracuje na niskich obrotach".
I taki to dzisiejszy Lech - szybki i dynamiczny jak lokomotywa pociągu osobowego lat 60- tych łączącego Poznań Główny z Szamotułami.

A inni ( patrz mój wpis o meczu Barcy z MC) już dawno jeżdżą Eurostarami, Bullet-trainami, Shikansenami... ot taka różnica ambicji.  :-)

PS:
A całe ta obecna "nadzieja w Bjelicy" tak samo smętna jak gadanie przed meczem w Madrycie o szansach Legii, posługując się wyświechtanym zwrotem " w piłce wszystko jest możliwe" ( a  DZISIAJ - to gówno prawda!).




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz