Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 15 października 2012

ZAPIS JESIENNY.. (reprezentacyjna bryndza)

Liga nie gra, przewalają się mecze reprezentacji, róznych reprezentackji. Terminy UEFA. Jesień za progiem czas refleksji.
Pomyślałem 1- o tak zwanym "syndromie Stilića".
Nazwałem to schorzenie tak, bo akurat przypadek Semira jest klasyczny dla pewnej grupy całkiem niezłych cudzoziemców w Lechu, w Polskiej lidze.
Przykładem jak "robić" by zarobić jest Rudniew. Od początku było wiadomo, że Lech to tylko "stacja przesiadkowa". Wiadomo było też, że jak dobrze zacznie to gdzieś tam "obudzą się skauci" innych, bogatszych klubów. Przyjadą , zanotują nazwisko i "wrzucą do bazy danych". Zawodnik wiedząc o tym dostaje "skrzydeł', walczy za dwóch. Mija pierwszy sezon i w "notesach"awansuje coraz wyżej.
Skauci jednak nie w ciemię bici. Wiedzą, że pierwszy sezon często bywa dobry ,bo i zawodnik "świeży i w gazie", a także przeciwnicy nie za bardzo jeszcze zdążyli "dorosnąć do klasy wybrańca".
Co innego drugi sezon. Wtedy wychodzi prawdziwa natura piłkarza, człowieka. Rudniew jakby to wiedział i "nie przystopował". Sądzę że dalej ostro trenował, wypruwał sobie flaki na meczach jakby wiedząc że nie w 1 ale właśnie w 2 czy 3 sezonie trzeba być lepszym, albo co najmniej tak dobrym jak w sezonie 1.
Dla mnie, piszącego o tym, jest oczywiste że i ja będąc na miejscu skautów przyjeżdżałbym na późne mecze jesienne by popatrzyć na "podmęczoną gwiazdę". Wybrałbym zarówno jakiś "topowy mecz" w rodzaju "derbów Polski", ale i pojechałbym na mecz z Koroną czy Jagiellonią, gdzie kości trzeszczą, skrzypi mróz i nie jest za bardzo "po europejsku". Wiedziałbym że w takim meczu może nie zobaczę piłkarskiej "twarzy" obserwowanej "gwiazdy", ale zobaczę jak sobie radzi "mój piłkarz" faulowany, przewracany, wygwizdywany. To jak test "człowieczeństwa". Czy przykłada się do takiego " żadnego meczu"?
Teraz popatrzcie jak było z "grupą Stilića"?
Do niej zakwalifikowałem - Stilića, Krivca, Gancarczyka, Meliksona. Pewnie jest i wielu innych.
Pokazali w pierwszych swoich meczach, w pierwszym sezonie że są "piłkarsko mocni". Z czasem jednak "balonik popuszczał powietrze", aby w końcu zamienić się we flak. Wywindowana w 1 sezonie wartość tych graczy na 2-3 miliony euro (oprócz Gancarczyka oczywiście) systematycznie spadała. Klub (Lech, Wisła) jakby nie miał "narzędzia" by to co się psuje "poprawić".
Grupa Stilića zaliczała powolny "zjazd po rynnie bez trzymanki".
Czy można było temu zapobiec? Wydaje mi się że recepta była jedna. Sprzedać tych graczy już po 1 albo 2 sezonie. Oni po prostu, ich profil psychiczny, nie byli zawodnikami pokroju np. Rudniewa.
Takimi co wygrają z "ligową nudą".

2. Ze smutkiem patrzę "na rozwój kariery" Jarosława Ratajczaka.
Nie będę pisał jak było wcześniej. Bo były spore nadzieje. Nadzieje ze sporych zrobiły się mniejsze i mniejsze, by w końcu zmaleć do mikroskopijnych rozmiarów. Nawet sytuacja kiedy "podstawowy" lewy obrońca może nie zagrać wcale nie wskazują na to że za niego wybiegnie Ratajczak. Bo wybiegnie Wołąkiewicz albo Kamiński. Dziwne to. Na razie Ratajczak po "ogrywaniu się" w 1 lidze, ogrywa sie systematycznie w "Młodej Ekstraklasie".
Ten przypadek skłania do jeszcze uważniejszego patrzenia na "karierę" Linetty i Kownackiego. Dwóch prawdziwych "talentów' w stajni Lecha.

                       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz