Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 23 stycznia 2017

OBÓŻ PRACY

Meldunki z obozu Kolejorza na Cyprze przypomniały mi jak to bywało na moich obozach przygotowawczych.
Za wiele ich nie było ale zawsze wspomnienia pozostały.

Czytam na oficjalnej stronie klubu - drużyna Lecha trenowała 1,5 godziny przed południem i godzinę po południu.
Po południu ćwiczyli skutecznośc i wykańczanie akcji.
"Umoczone to w domyślnym sosie" - jak to nasi chłopcy BARDZO ciężko pracują, treningi są wręcz mordercze, TRENUJĄ AŻ DWA RAZY DZIENNIE, w sumie 2,5 godziny dziennie!.

No dobra - mają co chcieli wybierając ten zawód -  mają MORDERCZE TRENINGI (trwające aż niecałe 2 tygodnie z przerwą na zwiedzanie!).
I "mają prawo mieć ciężkie nogi".

Ktoś czytając powyższe dojdzie do wniosku , że "szkoda biedaków" bo oni wręcz nie mają tam życia. Pojechali za karę i muszą się męczyć w 5 gwiazdkowym hotelu i TRENOWAĆ !

Włączam więc maszynę czasu i cofam się do mojego letniego obozu przygotowawczego, w Sierakowie.
W planie były MPolski wyższych uczelni w Łodzi (AZSów).

Warunki podobne do Cypru - domki kempingowe, woda ( piękne jezioro), niezłe boisko parę metrów od domków.

Plan dnia amatorów z AZS-u Poznań.

Rano - 8:00 - rozgrzeweczka.
Potem bieg dookoła jeziora ( tak z 45 minut) , po drodze jakieś tam "stacje", rzucanie kamieniami, podnoszenie pociętych pni i takie tam.
 Sniadanie o 9:30, kąpiel w jeziorze.
Obiad o 13 tej
O 15 tej 1,5 godziny ćwiczeń z piłkami, gierki na 4 bramki, kontrataki, długie podania, strzelanie 11-tek i co trzeba było trenować .... było trenowane.Kto chciał ( chcieliśmy) zostawał by sobie postrzelać lub by pograć na małe bramki.
Koło 18 kolacja.
Potem (był ciepły wrzesień) znowu moczenie się w jeziorze, kajaki.
Do snu nikt nie musiał zapędzać ,spaliśmy jak susły już po 22 giej.

Obóz trwał tydzien i wyjeżdżaliśmy z nosami ciągnącymi się po ziemi, znużeni, zmęczeni.
Bo oczywiście oprócz pływania w jeziorze żadnej opieki masażystów nie było.
Fizjo (co?) terapia ?

Fakt jednak, że kiedy minął tydzień po tygodniu obozowym to mogłem biegać dookoła całej Wildy bez przystanku  i na dodatek rozegrać mecz zabiegając pozostałych kolegów z podwórka ,z którymi grałem ,"na śmierć".

Tu  mamy zawodowców (będących w podobnym wieku jak ja kiedy byłem na tamtym obozie w Sierakowie) którzy są naukowo "nawadniani", mają odżywki, kucharza wyliczającego składniki diety, masażystów, sztab lekarzy monitorujących stan ich zdrowia, zmęczenia, mięśnie przygotowane do wysiłku, są " w kwiecie wieku".
Więc kiedy słyszę i czytam jak to "nasi chłopcy" zmordowani ,bo ciężej poćwiczyli kilkanaście dni i dostali popołudnie wolne to.... sorry Marlon nie róbmy sobie jaj z pogrzebu.

A na dokładkę, kiedy czytam że "piłkarz Nielsen poczuł ukłucie w mięśniu i przerwał trening", a praktycznie tylko biegał po bieżni dookoła boiska to tak myślę sobie " daj se stary spokój z piłką nożną, nie wkurwiaj nas kiboli, zajmij się czymś innym. Ty po prostu nie masz chęci i zdrowia do tego SPORTU".
Czyli jak to mawiała moja Babcia " idż se do boru ma mech".... he he he he.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz