Szukaj na tym blogu

czwartek, 20 listopada 2014

PO RAZ 3 MIELĘ SŁOMĘ

Ot poczytuję wieści "w przerwie".
Między kompletnymi bzdurami najwięcej chyba uwagi zwracają pojawiające się już spekulacje transferowe.
Na razie niepoważne cytowanie "żródełek z bieżącym wodolejstwem", ale  ZACZYNA SIĘ.
W Lechu temat Wołakiewicza ( załatwiono, chyba, temat Kędziory). Coś tak przebąkuje Skorża... nic konkretnego.
Lud pragnie bedłki... czyli cudu... czyli podnieca się wizytą tak lubianego Rudnevsa w Poznaniu.
Bo wiemy... z tymi napastnikami to my do Europy nie dojdziemy. I właśnie napastnik to temat NR1 dla skautingu.
Ciekawe jak grałby w Poznaniu Visniakovs , koego wyrażnie (jednak) wypiera obecnie ze składu Ruchu lepszy, przytomniejszy Kuświk. Jeśli nie lepiej to "grzech zaniedbania" Lecha w poprzednim okienku transferowym może okazać się "darem losu" że Kolejorz nie wziąl "na garnuszek" kolejnego "pateroka" (wzorem Laczka-Mikołajczaka, Cibamby , Wichniarka ,Ubipipy czy aktualnie nam panującego Tarana-Zadajewa).

Myśląc o transferach doszedlem do niespodziewanego wniosku.

To nie Legła ( Furmanek, Wolski), Skisła (Wilczyna,Chrapek) , Kiepscy (Walduś S.) Lech (Teo) ale Górnik Zabrze w ostatnim czasie "wyeksportował" najlepszych POLSKICH GRACZY ( bo przecież grają w najlepszej 1 Bundeslidze , Eredivisie i 1 lidze włoskiej.Powtarzam- to drużyny PIRWSZOLIGOWE!)!

Nieco zaskakujące, ale (ponownie) dobrze świadczące o niedawnej pracy Nawałki w Zabrzu. Przecież to Olkowski ( obecnie podstawowy i chwalony gracz FC Koeln), Mączyński ( gdzieś tam w Chinach... ale grający!) Skorupski (powoli obejmujący w posiadanie bramkę w Romie!), i Milik (wiemy wiemy) byli graczami ciągniętymi przez obecnego selekcjonera kadry.

Co ważne WSZYSCY robią postępy, nie grzeją ławy i jak być moż odeszli za mniejsze kwoty niż ci CWeLe, ale okazali sie LEPSZYMI piłkarzami.

A przecież zabrzańskie transfery odbyły się zgodnie ze starą ruską mądrością " tisze jediesz dalsze budiez".

Wiem .....reklama to dżwignia handlu, ale jeśli raz za razem w miejsce świeżych sprzedaje się nieświeże ryby to proste, biznes musi  "się przekręcić".
Szumna reklama nie pomoże, a nawet jeśli zreflektujemy się po niewczasie i rzucimy świeże rybki na targ ( i to droższe niż u konkurencji) to i tak nauczeni smutnym doświadczeniem klienci będą nieufnie omijać "trefny rybny straganik" do tego często pociągając nosem by wyczuć zapach psującej się makreli/ dorsza czy "legijnego narybku".


       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz