Szukaj na tym blogu

sobota, 1 kwietnia 2017

GTS - KKS 0-0 (no comments?)

Dawno nie widziałem tak bezbarwnego meczu, gdzie cała gra ofensywna kończyła się 25 metrów od bramki.
Wisła niby coś tam kombinowała ( nawet lepiej niż Lech), Lech zaś jakoś tak niby kontratakował.

Generalnie wiedziałem, że Wisła "nie przełamie defensywy Kolejorza", z drugiej strony Bjelica nie mogąc wystawić Kownackiego i Trałki praktycznie "skazał" poznaniaków na grę skrzydłami.

Brakowało dziś fantazji, królowała solidność, niewiele było błędów a w sytuacjach zagrożenia ( szczególnie Wisła) gracze wywalali piłkę w auty czy byle dalej.
Brak potrafiącego  zagrać zaskakująco ( w przodzie) Kownackiego był widoczny.
Także Tetteh mimo ogromniastej liczby odbiorów jakoś "nie napędzał kolegów".

Zmiana Robaka na Bille Nielsena to nie była jakaś zmiana, wszedł "duński robak", zszedł polski Robak. W grze nie zmieniło się nic.

Pierwsza połowa niczym nie różniła się od drugiej połowy.
To tak jakby mecz biegł jednym tempem.

Ponieważ nic sensownego nie potrafię napisać o tym nielubianym przeze mnie remisie 0-0 niech będzie kilka moich "myśli nieuczesanych w czasie meczu".

--  co za wiocha, pomyśleć że to Kraków.
 Dlaczego?
Te ciągłe gwizdy gdy poznaniacy przy piłce, gwizdy  gdy schodzą z boiska lechici.
Miałem wrażenie że oglądam mecz w Kazachstanie.
--  praktycznie Lech nic nie "ugrał" ze swoich rzutów rożnych czy z rzutów wolnych
--  wydarzenie meczu  ===>
                          gdy w 87' minucie Pawłowski przewraca się o własne nogi ( z głodu?), w polu                                     karnym, nieatakowany. Po prostu brak słów.

--- no i  statystyki. Wisła nie strzeliła celnie W CZASIE  CAŁEGO MECZU

Zresztą te właśnie statystyki pokazują z jakim "piłkarski wydarzeniem" mieliśmy dzisiaj nieprzyjemność się spotkać.
Ufff ... przyznam , pisząc o tym meczu "wyciągałem coś z niczego".














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz