Szukaj na tym blogu

wtorek, 20 sierpnia 2013

NIEDOSTATEK KUMY (u mnie)

Przyznaję się.
Nic nie kumam.
A o co chodzi?
Lech Poznań "na papierze" posiada skład bardzo przyzwoity. Nawet "ci rezerwowi" nie "wypadli sroce spod ogona".
Skąd więc od dłuższego czasu ( patrz też sezon wcześniej) Lechowi zdarzają się " dwie nierówne połowy"?
Brak tu reguły.
Raz Lech gra super pierwszą połowę ( np z Jagą, KGHM w zeszłym sez.) by w drugiej grać jak zespół broniący się przed spadkiem.
Teraz oglądamy sytuację odwrotną. Pierwsza połowa to dramat i kompromitacja, a druga to coś o wiele lepszego.
Coraz częściej słyszę " problem tkwi w głowach piłkarzy" ( to trener) albo "w przerwie musieliśmy powiedzieć sobie parę męskich słow" (to zawodnicy np Pawłowski, Kamiński czy Kotorowski).

Na takie gadanie to mnie aż boki bolą ze śmiechu.
Bo na przykład wyobrażam sobie jak Pawłowski krzyczy do Teo w pierwszej połowie " proszę zagraj mi Kochaniutki piłeczkę" Kotorowski woła "przepraszam Panów ale za chwilę wykopnę piłkę i z góry przepraszam jak to będzie wykop niecelny".
Za to w drugiej połowie następuje zmiana i słyszymy " ty rybi chuju rusz dupę i biegaj bo ci z dupy giry powyrywam".
No nieeee........
Panowie Piłkarze w przerwie mówią sobie parę męskich słów więc są to zapewne te ": wy chuje, pierdolę taką grę, ruszcie te osrane dupska, gdzie masz gały baranie". Rozumiem że PRZED meczem pełen Wersal, a w przerwie "restauracja Metalowiec" może się schować!

Jest jeszcze inny aspekt tych rozmów w szatni, nad którym się zastanawiam.
Jaki  udział w tych "męskich Polaków rozmowach" typu " musieliśmy to sobie sami powiedzieć" biorą ci którzy "njuansów" języka polskiego nie kumają?
Np. Hamalainen (Fin) Lovrencics (Węgier... no ten to ma przejebane, byłem kiedyś na Węgrzech i chciałem coś zamówić w restauracji... no po prostu klęska!), o Ceesayu nie piszę bo na razie nie gra.
Stąd poniekąd nie widzimy jakiejś znacznej różnicy w grze Hamalainena czy Lovrencicsa po prezrwie, ostatnio, bo oni NIC NIE KUMAJĄ! Uważają że jest wszystko OK a jak ktoś coś tam krzyczy w "szeleszczącym języku" widocznie to znaczy że ma za dużo energii i musi się wykrzyczeć.
Czyli luzik.
Choć na przykład "ostatnia rozmowa przy płocie" powinna im dać do myślenia. No chyba że nie wiedzą że gadanie kiboli nie do końca jest gadaniem i ci kibole jednak mogą "strzelić z liścia" czy "dać prewencyjny oklep".
No ale tu chyba i Hama i Gery nie są tacy głupi widząc wściekłe twarze "dobrze odżywionych" dyskutantów.

Na koniec zaskoczony byłem gdy trener Rumak w połowie meczu z Nieicieczą ( remis bezbramkowy, rywal miał 2 setki) powiedział piłkarzom w szatni tylko kilka słów i... wyszedł by ci "mogli powiedzieć sobie kilka męskich słów".
Znaczy to że trener w tym momencie stracił pomysł  "na ożywienie" i mobilizację tych mówiących o sobie-" jesteśmy przecież zawodowcami". Poddał się przypuszczając pesymistycznie że i tak w tym momencie jego los się waży (jednak) i że piłkarzyki tak grając mogą przegrać i przez to wyleci z roboty. Poddał się ( w pewnym sensie) okolicznościom na zasadzie "będzie co ma być" i wypuścił dowództwo z rąk przekazując je w ręce "komitetu robotniczo-chłopskiego" (pewnie Trałka, Kotorowski, Wołąkiewicz.. może Ślusarski).

To mnie martwi i nie chciałbym żeby się kiedykolwiek powtórzyło. Inaczej jak nic pozostaje stwierdzić .... tą drużyną rządzą piłkarze.

PS: Przepraszam za te parę "męskich słów". My amatorzy grając w niedzielę o 9 rano nie musieliśmy tragizować że pora idiotyczna, pada deszcz, tramwaje nie jeżdżą i NIE MUSIELIŚMY mówić sobie w szatni "męskich słów", bo i tak każdy z nas "dawał z siebie wszystko".A graliśmy "jak zawodowcy" RAZ W TYGODNIU.

 

PS2: U tego Pana na rys powyżej też pewnie "cały problem tkwi w głowie"... ha ha ha haha ha



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz