Szukaj na tym blogu

czwartek, 8 sierpnia 2013

PRZED MECZEM Z ŻARGILISEM - myśli nieuczesane


Czytam "wrzutki" o meczu, posty kiboli.
Brak już lekceważenia rywala, a raczej przeważa ostrożny optymizm ( ot na przykład 1-0 dla Lecha i dogrywka). Litwinie nie jawią się już jako kompletni amatorzy a jako ot taka np Cracovia, która krwi napsuć może.

Porównanie wydaje mi sie jak najbardziej trafione, bo z całym szacunkiem dla rywali to oni za wiele "siły ofensywnej" nie mają. No oczywiście i Lech jej nie ma za wiele i dlatego jest cały ten problem.

Kaminski mówi o "czujności w obronie".
 No tak ale obrona zaczyna się od BRAMKARZA ( takiego np jak Kuciak czy Gikiewicz potrafiących łapac nie tylko piłki podawane przez rywala ale broniących w sytuacjach 30%,85% albo i 200-procentowych).
Inaczej można się bronić nawet w 8 i tak "centrostrzał" wpadnie i.. pozamiatane.
Dlaczego "pozamiatane"?
Bo trudno sobie wyobrazić że "dzisiejszy Lech" powiezie rywala 3/4/5-1.

Po pierwsze nie ma niebezpiecznego strzelca ( choćby takiego wariata jakim był w zeszłym sezonie Ślusarski). To akurat nie jego wina że nie jest taki jakim był niedawno ( kuruje się chłop jeszcze).
Pozostali (Teo, Ubipappa) to "gwarancja max 1 bramki w meczu.

Po drugie - mentalność "dzisiejszego" Lecha to " strzelamy i bronimy tej 1 bramki".
 Nie czuje się że Kolejorz strzelając "czuje krew" i rzuca się na rywala by go "dobić" 2/3/4/5-0.
Ot... zaczyna grać "cierpliwe" tak by (patrz wyżej) rywal miał szansę na "centrostrzał życia".

Nie rozumiem akurat tego bo przecież pisze się nawet w takim tonie "liga? To są popierdółki? Prawdziwa piłka to LE lub LM" A tu widać że piłkarzyny juz "przed drzwiami egzaminatora" mają pełne portki i zamiast być przygotowani na egzamin ( w sumie nawet nie ten najważniejszy, a taki np z filozofii na wydziale chemii) to pili na kilka dni przed egzaminem, opierdalali się na maksa licząc że profesor zachoruje i egzamin będzie przyjmował jego aststent Nasz Kochany Pan Doktor Krzysiu.
A tu niespodzianka, profesor wkurwiony,nie wyjechał, potraktował egzamin poważnie i stawia "pałę za pałą".
I nagle z egzaminu " na luziku" zrobił się dla całego roku, gotującego się już na wakacje PIERDOLONY DRAMAT.

Pozostaje liczyć tylko "na szczęśliwe losowanie pytań". Bo wiedzy (tradycyjnie i po studencku) tyle ile jest tyle jest! Zamiast luziku robi się nagle "ruska ruletka".
A Rodzice zapowiedzieli "Kochaniutki oblejesz egzamin to nici z planowego wyraju i imprez na Ibizie".

Wiem co mówię bo studiując chemię miałem taką sytuację np na egzaminie z matematyki wyższej ( zresztą mało potem potrzebnej) i ledwie ledwie "prześliznąłem się przez to igielne ucho"  ... he he he he..

Egzamin zdałem ale wśród "wielu ofiar śmiertelnych i ciężko rannych".
Z "majowej wycieczki nad jeziorko" nagle zrobiła się MASAKRA.

Tak właśnie "poetycko" jawi mi się rewanż z Żargilisem !
Mimo to naszym "przecież jesteśmy zawodowcami" dedykuję te "motywatory".
No i w górę serca niech zwycięża Lech, Kolejooorz.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz