Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 11 lutego 2013

PIŁKARZ ZAWODOWY czy PIŁKARZ KTÓRY ZAWODZI ?



Zadziwia mnie filozofia polskich  piłkarzy.
Sporo meczów ligowych to w zasadzie  "szwendanie się po boisku" i gadanie "w następnym meczu musimy wziąć się w garść". Tak jakby „Gwiazdorzy”  grali dla własnej przyjemności i swego „widzi mi się”.
 Tak jakby złorzeczący kibic, ze złością drący po kolejnym beznadziejnym  meczu bilet, był niewidzialny na trybunach i nieistotnym elementem w całej tej „zabawie”.
A przecież  „tą zabawę” stworzono by jedni (piłkarze) grali dla drugich za ich pieniądze ( bo przecież to kibic jest największym inwestorem w klubie i adresatem „piłkarskiej usługi”). 
Inaczej to jest tak jakby szewc od drzwi odprawił klienta, aktor wyrzucał z widowni widzów, bo akurat „jest  nie w sosie”(czytaj-bez formy).. 
A przecież ci ludzie (piłkarze) powinni bronić SWEGO MIEJSCA PRACY w sposób oczywisty, rękami i nogami.
Powinni walczyć ( bo przecież widać że złote czasu dla nawet przeciętnych piłkarzy się skończyły) o to co mają tu i teraz. W każdy mecz (bo to przecież wykonywanie pracy i pokazywanie oceniającemu-trenerowi, kibicowi swej wartości przekładającej się na wybieganie na boisko co daje konkretne profity).

Nie pisze już o tak mglistej wizji ( jak dla młodych ludzi np. wizja śmierci) jak kariera za kilka lat , w lepszym klubie.
W klubie który nie weźmie gracza do siebie żeby go „przytulić”, ale by go „wykorzystać do swoich celów”, wręcz wydusić jak cytrynę i jak jest okazja to „sprzedać na targu niewolników”..
Mam czasami takie wrażenie, że piłkarze ligowi to „tęczowi marzyciele”.
Szczególnie ci młodzi wierzący że „talentem” nadrobią to co (niestety) MUSZĄ WYPRACOWAĆ TRENINGIEM. Nie takim „na odpierdol” ale takim „na maxa” , a nawet zostawaniem po treningu (jak np. zostawał Lewandowski w Lechu) by cos tam jeszcze udoskonalić.
Bawią  mnie te „meldunki  z obozu’ kiedy słyszę „ dziś piłkarze grali w dziadka”. 
 Bawi mnie bo kiedyś grało się „w dziada” i efekt był jakby nieco lepszy.
 Teraz nie uchodzi używać takiego słowa ,bo ” dziadek” brzmi bardziej „po europejsku”.
Może jednak ten „ciepły wychów” to „dziadowanie” powoduje, że zamiast „wojownika” mamy „podróżnika” zmieniającego kluby w poszukiwaniu „eldorado” by z rozczarowaniem, w wieku 40 lat „osiąść na mieliźnie”.
Bo przecież statystyka jest bezlitosna. Nie da się „zagospodarować” wszystkich „piłkarskich emerytów”.

Patrząc na to co się dzieje w gospodarce czekam na kategorię piłkarza, która MUSI SIĘ POJAWIĆ.
Kategorię „bezrobotny Gwiazdor ligowy”.
Na razie kategoria ta niewidoczna. Taki Niedzielan gdzieś tam trenuje, grzeje ławę. Przypuszczam jednak że niedługo przeczytamy „ piłkarz szuka klubu za wikt i opierunek”.
Już teraz „zimowych transferów niemal ZERO”. Sporo piłkarzy , w lecie, będzie z wygasłymi kontraktami. Jak kiedyś mawiało się ,że w Polsce za piłkarza MOŻNA ZAPLACIĆ MILION euro tak teraz mówi się że 300 000 euro to „kupa szmalu”.
Pokutują co prawda gracze z bardzo wysokimi kontraktami ( w Legii, Lechu), ale przypuszczam, że rok/dwa i ta kategoria wymrze. Płacami zbliżymy się do Czech czy Słowacji.
Kluby (patrz Wisła , Górnik) płacą tyle ILE MOGĄ. Jak nie mogą (Polonia) to po prostu nie płacą.
Będąc piłkarzem zastanowiłbym się mocno i już jutro zwiększyłbym czas swojego treningu…. He He He.

PS; Zastanawiałem się też nad „przypadkiem Lovrencicsa”.

Piłkarz został wypożyczony z prowincjonalnego klubiku Lombard Papa (tu możecie sobie poczytać o tej miejscowości   http://pl.wikipedia.org/wiki/P%C3%A1pa ).
Jak widać  to małe, prowincjonalne  miasteczko. Sam gracz przyznał, lecąc samolotem z Lechem na pierwszy mecz eliminacji  LE do Tałdykorganu, że pierwszy raz w życiu leci samolotem.
Lech jest dla niego życiową szansą by „wypłynąć z niebytu”. Dano mu sezon na udowodnienie swojej wartości. W pierwszym meczu błysnął  jak supernowa. Asysta, bramka. I… zgasł.
A przecież powinien biegać 3x więcej niż koledzy, nie robić NIC innego  tylko trenować. Te parę miesięcy „harówki”  to „pryszcz”, a przecież można zyskać/stracić wszystko.
Co mamy?
 Z Lovrencicsa zrobiono na forach „Lovelasa”. Z niedowierzaniem przyjmuje się ,że zostanie w Poznaniu. Zarzuca się jemu, że zawodzi, że klub traci na niego czas.
Fakty?
Niby biega, niby chce. Efekty mizerne. Jest takim „niby wzmocnieniem”.
Ten „przypadek” pokazuje, że warto przed podpisaniem kontraktu brać „gracza bez piłkarskiego nazwiska” na wypożyczenie, na „okres próbny” ( tak szeroko zresztą stosowany przez firmy prywatne). Dzięki temu z Lovrencicsem może uniknięto „wpadki jak z Ubiparipem”.
Oczywiście zupełnie inaczej trzeba postępować z graczami „z nazwiskiem” (Hamalainen) tu takie „wygłupy” są tylko ośmieszającymi klub wygłupami.

                                                PS 2:Że robi  się coraz ciekawiej i powoli zaczynamy zbliżać się do normalności ( „jaka praca taka płaca !”) świadczy choćby ten cytat z wp.pl „Wisła zaciska pasa, przed sezonem zaproponowała zawodnikom obniżenie kontraktów. Zgodził się ponoć jeden - Łukasz Garguła.”


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz