Szukaj na tym blogu

sobota, 16 lutego 2013

LECH (a nie król) JEST NAGI



Generalny sprawdziankrzyczą nagłówki
To określenie mnie rozbawiło. 
Bo przecież stopniowanie ważności sprawdzianów to bzdura.
Sprawdzian to sprawdzian i jeśli dostanie się „dwóję” można przez tą dwóję oblać rok.Dwója to dwója.
Bzdura, która potem powoduje podejście do meczów na zasadzie „stopniowania”.
 Np. mecz w PP z Olimpią Grudziądz „łatwiejszy” więc można mniej biegać i… porażka.
Tak samo mecz z Miedzią Legnica… mniej ważny bo… mamy jeszcze czas i ciężkie nogi.
Potem kolejne porażki, ale nic to.. do ligi daleko. I tak sobie przekładamy na później co powinno się robić w KAŻDYM meczu. „Hodujemy” piłkarzy dzielących mecze na ważne i nieważne, by w końcu „stanąć pod ścianą” i  „zaznać goryczy porażki”.

No dobra. 

Jeśli Lech „odpuszcza w imię wyższego celu „ (patrz Ekstraklasa) wcześniejsze mecze sparingowe  to musi kiedyś, w końcu ,powiedzieć : TO WŁASNIE TEN KONKRETNY MECZ JEST WAŻNY.
No i jako taki określono mecz z Pogonią.
Ostatni, ważny sprawdzian przygotowania drużyny.

I tu robi się niebezpiecznie, bo trener tak mówiąc ( bagatelizując wcześniejsze  wyniki sprawdzianów, porażki, w poprzednich meczach sparingowych) sam nagle z kolejnego , w sumie tylko, sparingowego meczu robi mecz „który wszystko pokaże”
No więc co się dzieje w takim właśnie meczu „który ukazuje prawdę”?
Całą prawdę o Lechu, wykonanej pracy na obozach?

1i 2 polówka meczu Lech-Pogoń
Chciałem ten mecz dokładnie opisać, ale nie ma sensu.
Gdyby zrobić skrót z sytuacji które stwarza Lech to.... nie byłoby takich sytuacji.
Nawet nie chce się pisać bo nie ma o czym.
Ci którzy oglądali poprzednie mecze sparingowe przeżyliby kolejne „deja vu”.
Tak samo beznadziejnie, wolno, z jednym pomysłem rodem z „barcelońskiej szkółki bakero”, czyli obrońcy, obrońcy, obrońcy i.. niecelna, albo od razu pod pole karne. Lech nie zaskakuje rywala NICZYM.
Ubiparip gra jak zawsze, czyli wszędzie i nigdzie. Bezproduktywnie, nie stanowi ŻADNEGO zagrożenia dla bramki rywala i obrońców.
Trałka- „pierwszy hamulcowy”.. nic dodać nic ująć. Kogo wymienał komentator opisując wydarzenia?
Murawski,Linetty, Kędziora, Kamiński ( gdy mowił o kiksach), Trałka (gdy mowił o faulach i niecelnych podaniach).
NAJGORSI NA BOISKU (licząc na obie drużyny!)- Możdżeń ( tragiczny antyfutbol), Kamiński ( niestety, „piłka go parzy”, kiksuje pod własną bramką, rozlatany jak baba w czasie napięcia przedmiesiączkowego) Ubiparip ( szkoda gadać!).
Najlepsi: Linetty, Murawski, Kędziora i nie dlatego że grali „na poziomie Bundesligi”, ale daltego że inni grali beznadziejnie.
Hamalainen? Niewidoczny, „letni”. Ani dobry ani niedobry.
Na Woląkiewicza uwziąłem się już od pewnego czasu kiedy swoją „niechlujną grą” potrafi zepsuć wszystko.  Ten jego „luz” przy podaniach powoduje u mnie palpitacje serca , a jako boczny obrońca gra w schemacie : dostaję piłke- staję- odgrywam do tyłu – czekam az dostane ją z powrotem ( NIE WYBIEGAJĄC „do klepki” , do przodu).
Znowu Lech == to gra ślamazarna, w poprzek, złe wybory, zagrywanie w największy tłok, do krytego gracza,„”szukanie Murawskiego”.                                                                                                                                                                           
Na co rozpaczliwie liczyć ?

Na to że inni będą JESZCZE SŁABSI.
Bo ci co liczą na jakość, na siłę ofensywną Lecha to WYŁĄCZNIE (niestety) „fanatyczni kibole” dla których pełnią szczęścia jest to, że mogą zobaczyć jak ich „idole” w ogóle mają ochotę biegać!
Pozostali wierząc własnym oczom widzą że to zespół słaby, przeciętny, bez perspektyw.
Zespół pod którym drżą kolana gdy rywal WYBIJA PIŁKĘ Z RZUTU ROŻNEGO.
Czekałem, czekałem i… doczekałem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz