Szukaj na tym blogu

piątek, 27 października 2017

BRAWO LECH

Chciałem napisać na początku o meczu Śląsk-Pogoń, ale emocje biorą górę.


Myślę, że kibice na stadionie i kibice nie na stadionie widzieli to czego nie widzieli tzw "zasrani eksperci i komentatorzy".
Trochę zazdroszczę kibolom na stadionie ,że " nie mieli okazji" dostania wrzodów żołądka lub sraczki, bo nie mieli tego pieprzonego "jadu sączonego przez komentatorów ", a ściskali kciuki z całych sił ZA WALCZĄCĄ DRUŻYNĘ. 
No cóż mogłem jeszcze sobie włączyć transmisję ze "źródła angielskiego" gdzie nie ma w ogóle komentarza a są tylko odgłosy stadionu.
Nie zrobiłem tego, moja strata.






Wstawiłem powyższe screeny , bo to co usłyszałem PO meczu całkiem mnie rozwścieczyło.
Trochę z innych powodów niż Bjelicę.

Usłyszałem od tego huja Olbrychta po meczu ... " umówmy się ... remis to wynik sprawiedliwy".
Co za kutas, który nawet nie spojrzy ile razy celnie strzelał Lech ( 9!) a ile razy Wisła ( 2!). A to przecież najlepszy miernik tego kto miał większe szanse wygrać.
Przecież i pozostałe "meczowe wskaźniki" (te pozytywne bo Wisła faulowała 2 razy więcej niż Lech 8/15) były zdecydowanie na korzyść Lecha ( nawet celność podań = 84%, Wisły =73 %).








 I kopnięty w stopę przez Boguskiego Maki wywala się, a przecież miał kontakt z piłką , Boguski W OGÓLE nie dotknął piłki. A przecież był VAR, są przepisy mówiące o kopnięciu w polu karnym. Do tego sprawa jasna...przecież jeśli lechita  zrobił "padolino" to powinien zobaczyć żółtą kartkę !

Ale przecież " niezobaczenie faulu na Makuszewskim" to "błąd ludzki" gdy z pomocą (???) VAR z jego powtórkami, zwolnionym tempem, stop-klatką.
I słyszę "ja tu specjalnego faulu nie widziałem". A potem komentator przyciśnięty przez Bjelicę, przez oczywistość powtórki jąka się, plącze w zeznaniach.
Żenada, GRANDA W BIAŁY DZIEŃ.

Szkoda Bjelicy tak bezczelnie "ruchanego przez sędziów" ,bo przecież od wyników ugranych punktów  zależy jego praca. A w tym akurat meczu NIC zarzucić JEMU nie mogę. NIC zupełnie nic.
Nawet jego zmiany to było pragnienie z CAŁYCH SIŁ by wygrać. Nie było żadnego kalkulowania, ściągnął nawet dwóch obrońców !
Także po zawodnikach było widać desperację, wręcz straceńczą. Atakowali , nie schodzili z połowy rywala, mieli pierdyliony okazji i... wreszcie strzelili. Bo najzwyczajniej w świecie PIŁKA WYGRAŁA Z SĘDZIAMI i całym tym pojebanym VARem.

Najzwyczajniej w świecie... brawo Lech !



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz