Szukaj na tym blogu

wtorek, 2 lutego 2016

MOC SPARRINGÓW I POWTÓRKA Z GEOGRAFII

1.SPARRINGI

Przed zimowym okresem przygotowań czytałem "zaczyna się walka o miejsce w zespole'.
Pomyślałem - fajnie, bo przecież sparring to czas kiedy "nie ma presji trybun" nikt nie gwiżdże, pismacy "nie ujeżdżają" tematów, a hejterzy skołowani mizerną jakością transmisji tak naprawdę nie za bardzo widzą kto zawalił bramę ( brak powtórek w czasie meczu) i do tego jedna kamera "obejmująca" całe boisko.

Na dodatek -  kolejna "czysta karta u trenera".
Nic tylko "krzesać z siebie ostatki sił" by się pokazać i załapać potem na "premie meczowe".
Piszę o tych ostatkach, bo zdaję sobie sprawę ,że ciężko pomykać po boisku jak jeleń (Ireneusz)  kiedy zakwasy po treningach i ogólna ociężałość , a kolegi z pokoju ma się wyżej uszu, że o głupich dowcipasach nie wspomnę. ( wiem bo też miałem tych miodów wyżej uszu nie raz pod koniec obozu przygotowawczego).
Kiedy zmęczenie nakłada się na zmęczenie , a to na znużenie.
Mimo to trzeba "depnąć", skupić się by dobrze dograć, pokonać mroczki zalewające oczy.
 Bo to OKAZJA !

Tak traktowałem obozy przygotowawcze, sparringi.
Stąd moje zdziwienie  i zaskoczenie -" jak to, skąd to olewanie, brak koncentracji, brak walki do ostatniego tchu"?

Przyczyna niestety prozaiczna "czy się stoi czy się leży...".
Wiadomo- Trałka, Pawłowski, Linetty, Kamiński MUSZĄ GRAĆ.
Pewnie i znalazłoby się i kilku następnych "muszących" ( Bille, Kownacki, Arajuuri, Volkov).
Tym sposobem zostały tylko 2 miejsca dla reszty.

Czy ci "pozostali" prują sobie żyły? Karmią się trawą? Orają boisko? Walczą jakby o "przydział na mieszkanie" czy o laskę na dyskotece?
Nie.
Coś tam kombinują, starają się wygrać swoje "cwaniactwem boiskowym", bo niestety formy i umiejętności brak, że o kondycji, dynamice nie wspomnę.

Udało się Jóżwiakowi (tak myślę) bo tak podszedł "do tematu" łapiąc okazję że pozostali ciency jak barszczyk w barze mlecznym.
Nie udało się Gumnemu ( choć jakoś Volkov nie rzucił mnie o glebę), Dejewskiemu ( bo zrobił błąd PRZY remisie, gdy np robiący desperackie wślizgi Arajuuri czy "czytający grę" Kamiński nie raz, nie dwa się dawali ogrywać jak juniorzy- przez Chinoli, przez Pepiczków).
Ale wiemy - Arajuuri, Kamyk MUSZĄ grać.
No dobra, gdzie Wilusz ?

Na koniec myśl - do końca  "fazy podstawowej" zostało TYLKO 9 meczów, do 3 Craxy Lechowi brak 8 punktów.
Czyli po prostu Lech MUSI wygrywać mecz za meczem.
Nie remisować, wygrywać!
Bo wtedy nie musi grać "o wszystko" w PPolski z takim Zagłębiem Sosnowiec.
A patrząc na kalendarz to aż trudno uwierzyć , że nagle Kolejorz "odrodzi się" przez 3-4 dni wolnego ( i zakupów w Browarze, kąpiółki w Termach Maltańskich czy biesiad na Starym Rynku, że o tych kilku treningach na sztucznej płycie przy Bułgarskiej nie wspomnę) i "na świeżości" złapanej między jednym a drugim piwem  pojedzie jak z wozem gnoju z Termalicą ( zaczynającą już teraz mecze o utrzymanie!).
Trudno mi uwierzyć że NAGLE podania będą trafiać do adresata, a nie za jego plecy, dwa metry nad głowę czy "o 3 tempa za późno".
Graniczyło, by to z cudem, bo przypominam pozostał ten ostatni sparring na którym już nie można tłumaczyć WSZYSTKIEGO przemęczeniem ( bo i rywale nie przyjechali do Hiszpanii opić się wińskiem czy nażreć szynki i wykąpać w ciepłym morzu).

2.GEOGRAFIA

Czytam dzisiaj to o "prawdopodobnym transferze do Lecha, o którym usłyszano w maglu"- " cyt.:-" Po mistrzostwach Clifford Aboagye został kupiony przez Udinese Calcio za ponad 600 tys. euro. Droga do Europy była więc identyczna jak w przypadku Abdula Tetteha, który od tego sezonu gra dla Lecha Poznań, a również jako 18-latek wyjechał z Ghany do Włoch. Potem, tak jak teraz Clifford Aboagye, był wypożyczony do klubu z niższej ligi w Hiszpanii. Obaj Ghańczycy znają się zresztą, obaj pochodzą ze stolicy kraju, Akry."

Nie chodzi mi już o "ten  transfer o którym jedna baba drugiej babie", a o zwrot użyty , który wyszczególniłem kolorem żółtym  czyli to że obaj znają się bo.... "obaj pochodzą ze stolicy kraju Akry".

I tu pierwsza myśl "kurde ale ta Akra to musi być dziura skoro znają się dwaj kolesie tylko dlatego że pochodzą z tej zabitej dechami mieściny"
Ale tu wróciły wątpliwości choć przecież....... "media wiedzą wszystko".
Duch przekory kazał jednak sprawdzić w atlasie geograficznym, bo może ja  "się nie douczyłem" i:



 I wychodzi jak byk z powyższego, że Akra jest 3 razy liczniejsza niż Poznań ,w którym (zapewniam) nie każdy gracz Warty, Pocztowca, Surmy Poznań MUSI znać osobiście takiego na przykład Kotorowskiego (poznaniak) czy Gumnego (poznaniak) czy Drewniaka (poznaniak).
Zna te nazwiska  ,bo pewnie czytał wypociny pomeczowe po meczu Lecha (choć pewnie nie wie że to rdzenni poznaniacy).
Czy Tetteh czytał o wyczynach swego ziomala ,Clifforda Aboyagye, bo być może akurat był w Agrze gdy ten grał gdzieś tam, nie wiem nie pytałem Tetteha.
Być może nie czytał, a że obaj "mocno opaleni"?
Hm...i obaj z Ghany i Akry to wcale nie znaczy że się kiedykolwiek "skumali".
I tyle o "radosnej twórczości ".

Było dużo czytania i do tego "lekcja geografii" więc w ramach rekompensaty nie 1 a 2 obrazki ::



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz