Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 1 lutego 2016

WALKA SRALKA i tak Lech bierze w dupę 1-3.

Niedawno pisałem, że mam w zadku "walkę,walkę" w wykonaniu "charakternych graczy"
Tym sposobem myślenia ( sprowadzić charakternych emerytów) Lech powinien porozglądać się wśród więźniów z ciężkimi wyrokami (oni  już są jak Panowie Piłkarze "podziergani" czyli pierwszy atut piłkarza charakternego - tatuaże wychodzące niemal na oczy, już mają).
Nijak mi pojąć, skąd ta radocha gdy przychodzą "charakterni gracze" którzy potem i tak myślą o Starym Rynku czy zakupach i czy zdążą przed zamknięciem sklepu.

Dwaj gracze "charakterni" i obaj ściągnięci z boiska bo "zgłaszali drobny uraz" (Vołkov, Bille).
Nooo nie mogę, po prostu można popuścić ze śmiechu. To się nazywa "męski charakter" .

Mieliśmy w tym sezonie "dyżurnych patafianów" - Thomalla , wyautowany przez "hejterów", po nim pałeczkę dyżurnego gilejzy przejął Formella,który już ponoć dojeżdża do Gdyni do swojej ukochanej Areczki ( spełnia się moja przepowiednia) .
Po nich "pałeczkę" przejmuje Pawłowski.
Coś strasznego. Gdy gość ma piłkę to pozostali partnerzy nawet nie wybiegają na pozycje " bo w sumie nie warto".
Nie warto, bo Pawłowski 1- zadrybluje się na śmierć 2- poda niecelnie 3- i tak będzie strzelał sam.

Do tego facet pozoruje "wracanie za swoim graczem", ot taka gra "na alibi" żeby trener nie zarzucił że się nie wraca.
To po jego stracie , po jego " ślimaczym powrocie" doszło do sytuacji kiedy był karny ( Kamyk skosił Czecha).
Zaznaczam, że wcale się nie uwziąłem, piszę co widzę jak i widziałem "olewczą grę" Tetteha ,który co podał to ot od niechcenia, na odpierdol.
Komentator cały czas mówił "o ciężkich nogach". Może i racja, ale przecież co mają do tego "nogi z ołowiu" kiedy podaje się NIECELNIE.

Może zresztą i wnioski mylne i wielce zawyżone wymagania co do "kreacji gry", bo wystarczy popatrzeć na "środek pomocy" - Trałka/Tetteh/Linetty.
Cóż wymagać od takiego "zestawu"? Tylko tej tytułowej "walki sralki", a nie otwierających podań bramkowych.  Zresztą wystarczy przejrzeć statystyki ligowe i sprawdzić ile bramek i ile asyst mają na swym koncie ci trzej gracze.
Zaczyna się problem z którym "siłuje się" na przykład Śląsk który mając całkiem niezłego napastnika ( Flavio Paixao- już zresztą prawie go nie ma we Wrocku) po  prostu nie miał  "z przodu napędu".
Przyszedł Bille i jakoś nie widziałem nagle "nawałnicy".
Ktoś zarzuci , że to "tylko sparringi", a ja odpowiem - DOBRY gracz MUSI DOBRZE GRAĆ w każdym meczu, a nie pozorować, odpierdalać podania byle jak czy przyglądać się jak rywal strzela bramki.
A takie miałem wrażenie kiedy dynamiczniej grający Czesi mieli momentami miażdżącą przewagę.

Tu Czesi dawali szkołę Lechowi. Byli najlepszym piłkarsko sparringpartnerem Lecha, na obu obozach (lepszym od Dynama Kijów).
Patrząc na nich można zrozumieć dlaczego Piast i "szkoła Latala" w Polsce wymiata. I zadać pytanie dlaczego Lech nie szuka piłkarzy właśnie tam- w Czechach i na Słowacji ( tak tak był Zapotoka... wiem). Oni chociaż gwarantują, że piłka "przyjęta ociężałymi girami" nie odskoczy na metr, albo nie ucieknie w krzaki.
Powiem tak - Czesi podobali mi się bardzo, Lech to grupka "Panów Piłkarzy" gdzie "legenda o walce" wyprzedza samą walkę, której faktycznie nie ma. Tak jak nie ma JAKOŚCI PIŁKARSKIEJ w ofensywie. Czyli w NAJTRUDNIEJSZYM elemencie gry w piłkę nożną.

A że Kownacki strzelił bramkę - dobrze, choć i tak Czesi przewracali go jak (nie przymierzając) niechlubnej pamięci Herr Denisa. Niestety środkowy napastnik musi "mieć giry jak słupy" ( klasyczny przypadek- Lewandowski Robert).

Czekam na ostatni mecz, wcale nie najłatwiejszy z FK Krasnodar już w czwartek.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz