Szukaj na tym blogu

środa, 13 listopada 2013

ZAPISKI W PRZERWIE

Jesień, szarówka spowodowały rozleniwienie. 
Na dodatek ten "piłkarski maraton co 3 dni" zamieszał w głowie i rozbestwił.
Okres "przerwy reprezentacyjnej" jawi się jako "plaża dzika plaża morze dookoła".
Pustka, wieje, nic się nie dzieje.
Na dodatek emocje reprezentacyjne ot "wirtualne" bo czyż można emocjonować się meczami o "czapkę gruszek" , a na dodatek z wieloma "eksperymentalnymi graczami"?
Gdyby w kadrze nie było Teo i Kamyka to dla kibola Lecha temat byłby całkiem nieistotny.

Cóż więc nas czeka w najbliżeszej piłkarskiej przyszłości?
W piątek 15 go Polska reprez. Dorny gra z Maltą w el ME , a 19-tego z Grecją. Oba mecze na wyjeżdzie.
W pierwszym meczu być może zagra Linetty, w drugim pewnie dolączy Kamyk.
Mecze o tyle istotne, że ta kadra ma szanse przejśc te eliminacje (na razie -- wygrana z Maltą, Turcją, Szwecją i przegrane z Turcją -0-1, i ze Szwecją).

W "tle" dwa mecze "o nic" kadry PZPN, ze Słowacją w piątek i z Irladią w Poznaniu.
Co do tego drugiego meczu ciekawe czy "organizatorzy" zrobią coś z murawą, która nie wymieniana od Euro 2012 ( wymieniana w 2 poł. maja 2012)  prezentuje się słabo i jest jedną z najgorszych "trawników" na boiskach Ekstraklasy ( łysiny pod bramkami na przykład, jak w okręgówce).

Pozostają też powtórki.
Wczoraj "odpaliłem sobie" 2 połowę meczu z Ruchem.
Po oglądnięciu naszły mnie takie myśli:

1 - ciekawe że Lech UMIE ATAKOWAĆ. Przyparty do muru niepowodzeniami nareszcie zaczął grać w piłkę i to tak że komentatorzy tego meczu ( Wolski i Wieszczycki) zastanawiali się jak "udało się przegrać" Lechowi z Miedzią Legnica w PP ? Bo faktycznie. Z tak grającym Lechem Miedż nie miałaby żadnych szans!
Może Rumak zrozumie że "utrzymywanie się przy piłce" wtedy dobre gdy rezultat końcowy przyzwoity. Inaczej tylko wkurwia kiboli , a piłkarz ( co pokazali) czerpią więcej radości z gry ATAKUJĄC, a nie do znudzenia "kulając piłkę" między sobą.
Z tego "naparzania" wyszedł nie tylko "smudowski remis" ale wygrana i... o dziwo bonus w postaci 4 gola!
Widać było entuzjazm, chęć "połknięcia rywala". Pod koniec meczu gracza Ruchu atakowali już  20 metrow od ich bramki, niejednokrotnie WE DWÓJKĘ. Nagle bezbłędnie zaczął grać Ceesay i kamiński.
Okazało się że nie ma co  "oszczędzać sił" bo "siły są do ostaniego gwizdka"

2 - ujął mnie doping na stadionie. Głośny, CIĄGŁY i gęba mi się śmiała kiedy słyszałem piski młodej widowni kiedy Lech miał okazje bramkowe. To było jak powrót do "dobrych starych czasów" entuzjazmu i radości z gry w piłkę. Okazało się że "wpuszcenie gzubów" za free było "strzałem w 10". Dzięki temu było ok 25 000 kibiców i "trybuny żyły".
No bo nic tak nie przygnębia jak cisza na stadionie, pustawe trybuny ( takie choćby jak w meczu Śląsk-Korona gdzie było  9 126 widzów . Strasznie mało.).

3 - zastanawiałem się "skąd się bierze cierpliwość " kiboli w stosunku do Rumaka.
Oczywiście były gwizdy i ubliżanie w meczu z Górnikiem, ale jak widać po meczu z Ruchem był to tylko taki "dymny sygnał" i pokazanie wielkiego niezadowolenia.
Mam wrażenie że inny trener niż Rumak dawno już "poleciałby". Wynika z tego , że paradoksalnie sporo ( więc nie ta przygniatająca większośc zwalniająca np Bakero) LUBI Rumaka.
Nie wszyscy czekają zacierająvc graby na "upadek szkapy".
Rumak dostaje szanse i do końca nie wiadomo czy jednak nie wydobędzie się z "tej gorącej kąpieli".
Mam wrażebnie, że kibole wcale nie byliby zawiedzeni tym faktem.
Czytam że "jak ma być Polak (np Skorża czy inny wynalazek) to my dziękujemy. Niech będzie wtedy Rumak".
Coś w tym jest.

4przy okazji oglądając mecz pomyślałem " Zieliński to miał wielkie szczęście że dostał zespół po Smudzie i w takim zestawieniu personalnym- Lewy,Peszko,Muraś, Stilić, Arboleda-w formie,Burić".
Widać po Ruchu że Zieliński to "wuefista" słusznie "przepędzony na cztery wiatry".
Wielu się dziwi patrząc na "pozieliński" Ruch jak oni grają.
W końcu NIKT super nie przyszedł a to już teraz  "drużyna jakby z innej bajki".
Wielu zastanawia się kto jest ten "no name" ich trener Jan Kocian.
Więc sprawdziłem.
I szczena mi odpadła. Ruch "trafił z wyborem w dychę". Wyjął dobrego trenera ( co widzać).
CV Kociana jako zawodnika już jest niezłe (był obrońcą). Jako trener prowadził 2 drużyny ze Słowacji, był asystentem pierwszego w historii Słowacji trenera ich kadry (Wenglosz), potem był asystentem trenerów w FC Koln,  Eintracht Brunszwik, trenera reprezentacji Austrii . Jako pierwszy trener prowadził reprezentację Słowacji  w latach 2006-2008, pracował w dwóch klubach w Chinach.
Teraz podpisał kontrakt trenerski z Ruchem na dwa lata.
Noooooooo. Niekiepskie CV jak nic.
I widać (  a w końcu pracuje niedawno w Ruchu) , że to trener nie "rehabilitant" czy jakiś inny "wuefista".
Kocian jest też argumentem, że dobrych trenerów zagranicznych  "na rynku" za "normalne pieniądze" ( Ruch przecież to nie jest krezus finansowy) można (jak się chce i potrafi) znależć !
Co ciekawe ( pamiętamy mnogość trenerów z zagranicy) Kocian jest JEDYNYM zagranicznym trenerem ekstraklasowym.

Powtórzę: " albo Rumak, albo ktoś z nazwiskiem z zagranicy" inna opcja to tylko klasyczne "mielenie słomy".

Jak widać z powyższego nawet takie banalne oglądanie powtórki może skłonić do refleksji.




2 komentarze:

  1. Anonimowy15:41:00

    Waldek, wczoraj robiłem zapiekankę ziemniaczaną i tak pomyślałem o Tobie he he he. W końcu jesteś miłośnikiem pyrek :) Dobra wyszła, nie powiem! Pytasz, skąd taki szacunek kiboli do Rumaka? Bo to "swój chłop" jest. To zjebie pismaka, to odepchnie piłkarza Żalgirisu. Widać, że broni swoich. To człowiek z zewnątrz, który POSPRZĄTAŁ po Bakero. A takich ludzi się lubi. Jak wiesz, ja podobnie uważam, że to dla Was opcja na chwilę obecną najlepsza. Czytałem na Interii, że ponoć każdy piłkarz, który
    przyjeżdża na Bułgarską przy boku Rumaka się uwstecznia. Nie uważam tak. Słusznie zauważyłeś, że 99% polskich trenerów prezentuje jednakowy poziom.
    Czy to będzie Skorża/Fornalik czy ktokolwiek inny, to za przeproszeniem "wyżej dupy nie podskoczy". Lech potrzebowałby rzeczywiście dobrego planu
    z zagranicznym trenerem - klasy i pokroju Maaskanta. Tylko nieprzepłaconego, bez zbędnych eksperymentów. Wtedy rzeczywiście można by o COŚ
    powalczyć. A tak, w najlepszym wypadku, plan maksimum to czwarte miejsce w lidze i odpadnięcie w fazie eliminacyjnej z kimś z Azerbejdżanu. Zresztą Wisłę czeka to samo, czy będzie druga, czy trzecia, to nie dysponuje potencjałem, by walczyć o coś znaczącego w europejskich pucharach.
    Taka nasza śmieszna piłka, w której sukces - jak sam przyznajesz - wiele nie znaczy.

    Pod poprzednim tekstem zaznaczyłeś, że marzyło Ci się pisanie. To jak to w końcu było?

    Pozdro!
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marcin
      I zobacz. INTERIA pisze "ogólne wrażenia na temat". Trochę to jak "plotki z magla".
      Bo: Rumak "wprowadza" i "uczył grać " Toneva Kamyka,( który był u niego już w juniorach a teraz jest na plus), wprowadził Lovrencicsa do reper. Węgier, dobrze gra Woląkiewicz, , po mojemu nabiera klasy Teodorczyk. A czego on nauczy:Trałkę,Murawskiego, Hamalainena, Arboledę, Kotorowskiego, Ślusarskiego ( choć ten akurat za Rumaka miał życiowy sezon), Injaća.....sorry. Porażką może być Możdżeń, bo przecież Linetty i Formella nie mówiąc o pozostałych to dopiero zaczynają "się bawić w piłkę".
      No i do tego nie pomaga mu wieczny nacisk "z góry" na wynik. Co zagra np Drewaniak to joby, a wcale nie gra gorzej niż np Burliga.
      No cóż ...
      Co do pisania to nawet kiedys redagowałem gazetkę licealną, potem jakieś opowiadanie. Potem "zarabiałem bejmy" więc nie było melodii na pisanie.
      Teraz po prostu zgubiłem naiwność pisania i stąd blog, taki pisarski wentyl, w pewnym sensie.
      Pozdr W.

      Usuń