Szukaj na tym blogu

czwartek, 9 sierpnia 2018

MY SOM POTENGOM.. ( i tu sobie pod nosem nucę hymn Polski)

Genk - Lech  2-0

Scenariusz  lechicki dość przewidywalny, czyli "przyjmujemy gospodarzy na swojej połowie".
Akurat dla mnie to dziwaczne, bo to raczej "gospodarze przyjmują gości z połówką". No ale wiadomo... to przecież Belgia - kraj pedofilów, wylęgarnia terrorystów więc czego się od nich spodziewać.

Myślę tak sobie, że Lech zmieniający się " w oczach" nieco za wcześnie wpadł na "drugą siłę Belgii" ( tak uważają specjaliści od bicia piany, bo pierwsza to FC Brugge, a trzecia to Anderlecht). Nie miał szczęścia "zezowatej kurewki losującej Azerów, Kazachów, Słowaków a teraz Luksemburczyków.
Może i lepiej ,bo nie będziemy się oszukiwać że "jesteśmy na papierze silni".

1 połowa

Kurde.
Dla mnie dramatem Lecha jest MUS wystawiania Jevtića. To trochę liczenie na cud , bo on ani nie wygra "głowy",ma szybkość pingwina z górki, waleczność kaczki.A ostatnio dzięki tym "swoim zaletom" nawet nie ma szans by "oddać grożny strzał".Pozostaje mu tylko  mityczny "rzut wolny ze stojącej piłki" lub " rożny na głowę Trałki". Coś mało argumentów na playmakera Kolejorza. Ale to nic nowego.
Do grania " w parze" z Gytkjaerem po prostu się nie nadaje. Przez to "szybcy skrzydłowi" skazani są na dorzucanie piłek jedynie do Christiana bo najnormalniej w świecie "Darko nie zdąża".
W ataku permanentnym niegościnni gospodarze, w kontrakcji uważnie grająca obrona Lecha.

Bramka dla Genku? No ładna bramka. Taka piłkarska, mocny strzał, bramkarz bez szans.
Czyli jak to się mówi : 1 połowa ze wskazaniem na Belgów.
Zmiany? Ciekawe kiedy Djuka wpuści Jóżwiaka.


2 połowa

Trzeba sobie zadać pytanie.
Czy Lecha było stać na więcej?
Nie.

Prawdę mówiąc i tak "po telewizyjnemu"- "Lech wywiózł z gorącego terenu dobry wynik".
No tak. Mogło być przecież i 4-0 ( a musiało tak być ale pudła do pustaka Belgów były jak akt litości).
Lech jak to obecny przepoczwarzający się Lech.
Nie lepszy nie gorszy, cudu nie było, woda została wodą.

Był jednak ogromny pozytyw tego meczu to , że Djurdjević nie jest "ślepym trenerem dającym  na okrągło szansę graczowi mającemu papiery na granie" kiedy ten nie gra!.
Ściągnął Makuszewskiego i Jevtića ślusznie rzucając na boisko nieobliczalnych i utalentowanych Jóżwiaka i Tomczyka. Dobry ruch kiedy jego "najlepsi gracze" praktycznie nie istnieli.
Pozostało zaskoczenie rywala "nowym nazwiskiem".
To mi się podobało.
Brawo Ivan. Jak szaleć to szaleć!

Rywal jednak prosto mówiąc - był lepszy. I nie ma co wydziwiać i liczyć na "strzał życia".
Bo przecież to było zaledwie  "gołe 2-0" a był słupek, poprzeczka kiedy bramki DLA Genku wręcz MUSIAŁY PAŚĆ!
A tak jest w rewanżu iluzoryczna możliwość "grać o coś", pokazać się z najlepszej strony , bo nie zostało pozamiatane, pogrzebane.
Może tak naprawdę nie wierzę " w garbate aniołki i cuda", ale 2-0 to jednak nie to co 4-0.
Jest motywacja dla graczy by COŚ POKAZAĆ nie przejść "koło meczu", powalczyć i zagrać dla kiboli i "przed oczami skautów ".

Czy był jakiś  dobry gracz ( w tej szarej przeciętności/ na tle Belgów) ?
To Kostewycz poruszający się "po europejsku", De Marco (!!) i... no i... tyle.
Burić nie zawalił, nie miał szans nawet gdyby "wyszedł z siebie".
Obrona - tak sobie.
Pomoc - to zero konstrukcji.
Kto był słabiutki, to cienki jak dupa wężowa- Jevtić ( ni to pies, ni to wydra coś na kształt świdra) i ten od którego wymagam więcej czyli Makuszewski, który jedynie "podpisał listę obecności".
Reszta  to "szara masa", polska ligowa rzeczywistość. Co tu się okłamywać.

Teraz w rewanżu "nado" pokazać "lwi pazur" w Poznaniu i tyle tego.
Awans? No to raczej "piękny sen".
ONI są piłkarsko lepsi i pewnie byliby lepsi od KAŻDEGO polskiego zespołu ( Jaga poległa u siebie z Gentem).

A tak w ogóle niesamowite kogo losuje Legia rok w rok, ci to są fuksiarze. I nic z tego nie wynika.



I "mając duży budżet", jakoś nie znajdują kasy by... po prostu przekupić sędziówe, bo jak widać u góry UEFA robi co może aby ta Legła w końcu "gdzieś tam awansowała" !
A ONA nie chce... jak to baba!



I co ciekawe liczy STRATY, a przecież NIC nie zarobiła!
Już pojawia się widmo "dziury budżetowej". I znowu przypomina się dowcip "-Masz jakiś plan emerytalny? Tak wygram w Totka".
Typowe "warszawskie planowanie".
Planowanie typu "damy 500+" ,a potem... potem niech się inni martwią.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz