Szukaj na tym blogu

czwartek, 3 października 2019

KONTRA I REKONTRA

Pamiętam "pociągowe' granie w karty i te dobiegające od graczy odzywki "kontra, rekontra" i tak dalej.
Był czas "barceloński" kiedy modne stało się "granie piłką" i "pykanie do zwariowania". 
Kiedy "piłkarze wymieniali pod tak zwaną presją pierdyliony podań" i... to działało.
Znużeni patrzeniem za lecącą piłką "w te i we wte"  rywale pykaczy niemal "padali z nudów".
Pod wodzą Guardioli tak grała Barcelona i potem Bayern.
No tak, ale by tak grać trzeba mieć w zespole nie "drewniane kołki" ,a "mistrzów ciosania kołków" czyli Messiego, Iniestę i im podobnych graczy  którym "piłka nie przeszkadzała w grze".
I na to ( jak na wszystko po pewnym czasie) znaleziono receptę czyli "wysoki pressing" , który potrafił wręcz "zniszczyć pykaczy". A także wyjście i zawężenie gry praktycznie na 20 metrach.

No dobra, bywało , że OBYDWIE drużyny zgrupowały się w okolicach środka boiska i tam trwała "przepychanka".
Ale ( jak już napisałem) nic nie trwa wiecznie i na to znaleziono receptę.

No bo popatrzcie: Barcelona-Inter 2-1 i dwie bramki padają nie z koronkowych akcji , a z kontrataku.
Albo: Tottenham-Bayern . Tu Tottenham prawie stłamsił Bayern pressingiem atakując bawarczyków już na 10 metrze od bramki Neuera. I ten pressing DZIAŁAŁ. No tak "ale" ( znowu to magiczne słowo) od czego jest kontratak. 
I Tottenham "presował" ,a Bayern kontratakował nie bawiąc się częto w zawiłości.
Efekt?
Lewy 2 bramki, Gnabry = CZTERY bramki!
Także w meczu ( też oglądałem od deski do deski) Real - FC Brugge o mały figiel to  Belgowie wygraliby w Madrycie zdobywając OBIE bramki po.... kontrataku!

No i Real grał, grał, a bramki strzelali Belgowie i tylko fuksowi ( głupi faul i czerwona kartka dla gracza FC Brugge pod koniec meczu) Hiszpanie zawdzięczają że w ogóle zremisowali ten mecz 2-2.

Koncert "kontrataków" obejrzałem ( niestety tylko bramki na powtórkach) w meczu Liverpool-FC Salzburg ( Liverpool prowadził nawet 3-0, było 3-3 i w końcu wygrali Anglicy 4-3).

Wniosek prosty z tej lekcji "nowoczesnej piłki nożnej".
Żadne tam "cierpliwe snucie pajęczyny dziesiątkami podań" , bo w Polsce 10 piłkarzy do takiej gry po prostu NIE MA. Po prostu dżokej nie będzie siatkarzem i tyle wydziwiania.

Kontratak nade wszystko. 
I w tym celu selekcja piłkarzy szybkich którym w biegu piłka nie przeszkadza.
Człapak ( taki Jevtić) to "ramota", gracz z zaprzeszłych czasów ( może czasów Stilića w Lechu?).
Nikt już nie chce czekać 90 minut nudząc się jak mops na to jedno jedyne "magiczne podanie" i rzygamy na zwrot " liczy się tylko wygrana". 
Teraz najważniejsze są emocje i WIDOWISKO ( bramki, JAK NAJWIĘCEJ BRAMEK!).
Bez dynamiki nie ma mowy ,by gracz zaistniał na tzw "piłkarskim rynku".
I nie chodzi tu o "bieganie jak kot z pęcherzem" cały mecz i "nabijanie kilosów". 
To też powoli idzie w kąt.
Ale właśnie o SZYBKOŚĆ grania.
 W każdym wymiarze.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz