Szukaj na tym blogu

niedziela, 15 kwietnia 2018

NIJAK POJĄĆ

Są rozgrywki w których jest pewien sens.
Choćby siatkówka, która została w Polsce nieźle wymyślona ( chodzi o gry,selekcję,TRENERÓW no i co za tym idzie ... sukcesy). Udowadniając, że "nawet w Polsce" można mieć długotrwały sukces sportowy w dyscyplinach "zespołowych". Drugą taką dyscypliną jest ( w sumie) piłka  ręczna.

W przypadku PIŁKI nożnej mam takie wrażenie, że chcemy jakby "delegować sukcesy za granicę".
 Stąd euforia gdy ktoś tam prosto kopie w Bundeslidze czy wreszcie zagra CAŁY mecz w Premier League ( do Włoch jakoś zdołaliśmy się jakoś przyzwyczaić, gra w tamtejszej lidze sporo Polaków więc to nic takiego wielkiego).
Zamiast cieszyć się sukcesami w kraju, cieszymy się że "ktoś nas docenia" albo "sukcesami kogoś w delegacji".
Robota  zaś tutaj ( w Polsce) robiona nie jest w celu osiągnięcia prawdziwego sukcesu SPORTOWEGO , ale by KTOŚ nas pochwalił, albo choć o nas mówił ( byle jak, byle mówił).

Do tego często traktuje się ochotę "ZAROBIENIA" jako coś bez związku z sukcesem sportowym ( który niby powinien właśnie spowodować MOŻLIWOŚĆ zarobienia). Podejrzewam nawet, że "pieniądze krążące pod stołem" są dla wielu PRACOWNIKÓW KLUBU ważniejsze od sukcesu sportowego. Ważna jest "koperta" którą dostaje się "przy okazji transakcji" ,nieoficjalnie, w pokoju hotelowym.

Nie mogę pojąć jak to jest że taka Legła zatrudnia ( a ponoć ma kosmiczny budżet na nasze warunki prowincjonalne) jakiś "ochotników" pokroju Bakero ( Hasni, Jozak, Berg). Raz się wysili i udało się nakłonić do ( krótkiej) współpracy "kogoś z nazwiskiem" ( Czerczesow), ale ten "ktoś" tak naprawdę szybko z Wawki uciekł, bo "udusiły go układy".
A przecież niby "miał otwartą,szeroką drogę do sukcesów i kasa nie miała znaczenia"
W siatkówce jakoś udaje się zatrudniać w Polsce trenerów "ze światowego topu".
A przecież wiadomo, że nikt nie przyjdzie trenować "ogórków", bo to w sumie strata czasu i "wycieranie nazwiska".

Czyli prosty wniosek.
Niestety w Polsce tak naprawdę nie ma drużyny "z perspektywami". Pojedynczy ZAKUPIENI ZAGRANICZNI gracze  "nie zrobią kosmosu" co najwyżej "podreperują kasę klubową" uciekając ( jak jest okazja) na tzw "zachód". I zresztą wielu z tych "gwiazdorów" po czasie "rozpływa się we mgle " ( słynny Odidja Ofoe).
I dlatego do "roboty" nawet w "tzw.najbogatszym klubie" tak naprawdę nie da się namówić Tuchela, Nagelsmana, Klopa (!!!), bo oni wiedzą że tutaj dostaliby "do rąk młot pneumatyczny i przecinak" i wymagano by od nich by przy pomocy "takich narzędzi" wyrzeźbili "Wenus z Milo".

Ale mimo to jestem/byłem zdumiony, kiedy tak (wydawałoby się) rozsądny "biznesmen" jak "Loczek" Mioduski bierze na  trenera ( coś przecież jak dyrektor produkcyjny) nie dobrego menadżera obtrzaskanego "w produkcji" a "dyrektora handlowego" który może i ma pojęcie "o magazynowaniu i mechanizmach sprzedaży" ale nie ma ŻADNEGO pojęcia "o produkcji".

Wytłumaczeniem jest jakiś niemożliwy splot ( a raczej splątany kłąb, węzeł nie  do rozplątania) zależności finansowo/polityczno/ambicjonalnych. A może złudna nadzieja że biorąc Jozaka bierze się wraz z nim "jakieś tam bałkańskie know-how" bliższe "azjatyckiemu sercu stolicy" niż "chłodny i bezlitosny system niemiecki czy angielski" wymagający do tego dużych inwestycji ( na które po prostu nie chce się wydawać kasy bo 1- jej nie ma 2- szkoda inwestować, lepiej oszczędnie zakupić szrot który ładnie wygląda choć daleko i szybko nie zajedzie.)

Dziwię się, bo nijak mi powiązać z "myśleniem biznesowym nakierowanym na zysk" decyzji podejmowanych "w sercu kraju" i na dodatek "dla dobra polskiej piłki nożnej" kiedy słyszę od "wizjonera z Loczkiem"... nie stać nas na wprowadzanie do drużyny młodych polskich graczy , a widzę że stać "ich" na zatrudnianie "trenerskich prawdziwków" i "skupywanie przeterminowanych piłkarzy z przeszłością"( wliczam w to nie tylko słynnego już Eduardo ale np takiego Mączyńskiego czy Jędrzejczyka).

Zapytacie " skąd to pisanie na tym blogu o znienawidzonej warszawskiej ladacznicy" ?
Odpowiem prosto - najlepiej uczyć się NA CUDZYCH BŁĘDACH to najtańsza szkoła jaką znam !
Bo powtarzanie tych błędów ( w moich oczach) to samobójczy objaw głupoty.
Acha no i ta dobra mądrość "uczyć się choćby od diabła".  Bo ten kto się nie uczy to nie robi postępów czyli w sumie się cofa i  przejada to co "wpadło do gęby w dobrych czasach".

Zatem jeśli ktoś ocenia tzw "Rutków" działających w "tej przaśnej polskiej rzeczywistości' niech się najpierw dobrze zastanowi nim wystawi jakieś oceny.



PS:
Przy okazji dzisiejszej ( całkiem interesującej) południowej audycji Cafe Futbol POLSAT-u o "skromnej Jadze" i tzw "śmichów -chichów" nad tym jak to klub z Białegostoku trenuje na wsi, na nierównym JEDNYM boisku, nie mając praktycznie bazy usłyszałem pochwały Zagłębia Lubin . Jakie to  ma boiska ( ponoć niedługo ma ich być 7!) i jaką ma bazę.
No niby fajnie, ale kiedy dodam że klub z Lubina jest opłacany z tzw "państwowych pieniędzy" , przez "spółkę skarbu państwa" to jakoś nie brzmi to tak dobrze jak wtedy kiedy byśmy o tym nie wiedzieli.
To drugi powód do tego byśmy dwa razy pomyśleli oceniając Lecha Poznań.

A radocha z tego że Jaga nie mając tak naprawdę MOŻLIWOŚCI ( skromny budżet, zero bazy treningowej) robi "swojski" sukces też wcale nie jest taka radosna i wcale nie udowadnia, że rowerem można dotrzeć na biegun północny w czasie arktycznej zimy.
Jaga raczej nie ma szans by (obecnie) zagrać choćby w ostatniej fazie eliminacji do fazy grupowej LE. Co najwyżej po stronie -"sukcesy" może sobie zapisać "sprzedaż" Drągowskiego, Góralskiego i może planowaną sprzedaż Frankowskiego.
A winić o taki stan rzeczy można banalny BRAK MAMONY.
Dla Jagi jest to "jakieś wytłumaczenie" dla CWKS Warszawa takiego wytłumaczenia (podobno) nie ma.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz