Szukaj na tym blogu

niedziela, 17 lipca 2016

MONOTONIA ZABIJA

Mam znajomą która wyemigrowała ładne kilkanaście lat temu do Irlandii i mieszka i pracuje w Dublinie.
Generalnie nie narzeka. Jest przyzwoicie, da się żyć.

Do jednego tylko nie potrafi się tam przystosować... do pogody.
Ciągle narzeka że ma tam w zasadzie ciągłą jesień. No czasem wczesną/póżną wiosnę.
Tęskni za zimami , za upalnymi latami. A dostaje cały czas to samo. Mówi mi że czasem czuje się że oszaleje od tej monotonii, czując się jak ten bohater filmu "Dzień świstaka" przeżywający ciągle ten sam dzień..

Skąd to skojarzenie z Lechem?

Często słyszę " pracujemy nad wypracowaniem schematów".
Do tego dodaje się "chcemy grać piłkę atrakcyjną dla kibiców".

Nijak nie mogę pojąć tej pokręconej "nielogiki".
Lech ( patrz zeszły sezon i ten pierwszy beznadziejny bezbramkowy remis) to właśnie taka "irlandzka monotonia".
Czasem "zaświeci słoneczko" i to jest to niewiarygodna odmiana. Gdy ktoś nagle "urwie się ze schematu" ( jak Gumny, Pawłowski- choć i on przewidywalny do bólu).
A zazwyczaj dostajemy schemat rozegrania piłki - Boczny obrońca- Środkowy obrońca- ŚO- BO- ŚO (i albo idzie do linii środkowej by podać gdzieś w okolice 16 tki rywala) albo mamy - BO ( który teraz już rwie do przodu by...... dośrodkować.)

Czyli tak naprawdę grę w Lechu prowadzą OBROŃCY (!!!) , albo dwaj DEFENSYWNI POMOCNICY ( Trałka i Tetteh - którzy nabijają do upadu statystykę posiadania piłki).
Dziwne to kiedy przecież ATAK (  ten wymarzony przez kiboli i reklamowany przez trenera) powinien być napędzany nie przez (topornych nieco i przewidywalnych) defensywnych pomocników ( nie dysponujących prawie w ogóle dobrym i CELNYM strzałem z dystansu), ale przez tzw "ofensywnych pomocników" których jest (niby) trzech ( to skrzydłowi i pomagający im Gajos/Majewski).
I to oni powinni dogrywać piłki do (aż) dwóch napastników, a nie taki np Wilusz czy Tetteh.

Zgadzanie się na taki system  i "praca " nad  schematem z "dyrygentem" mającym inklinacje defensywne nijak nie przełoży się na bramki czy nieszablonowe akcje mogące ogłupić do zawrotu głowy rywali.
I tacy Kiepscy wiedząc co będzie "grane" biegali do Wilusza, Arajuuriego, Tetteha i już na wstępie wytrącali "oręż z ręki". I to nie artystom a pospolitym "rzemiechom".

Dostaliśmy we Wrocławiu "irlandzką monotonię", szarą, deszczową, przewidywalną jak pogoda w Dublinie w marcu. czerwcu czy listopadzie.

Nie doczekaliśmy się "słońca".
Dostaliśmy  tłuczenie "wypracowanych schematów". A ponieważ było ich nie więcej niż DWA to i rywal  "przetrwał początkowy napór" a potem "kontrolował nudę na stadionie".
Skutecznie, bo zabrakło w powodzi dwóch schematów miejsca na "trochę piłkarskiej nieprzewidywalności i artyzmu".

Chciałoby się powiedzieć ... widzę ciemność ( szarość może?)--ciemność widzę.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz