Szukaj na tym blogu

sobota, 28 marca 2015

MEFJU O MECZU Lech-CWKS ... materiał nieautoryzowany... he he he ....dzięki Mati !



Swoją podróż zacząłem popołudniu w sobotę w Toruniu (studiuję teraz w Warszawie, ale byłem akurat na weekend w domu, który jest niedaleko Ciechocinka, tego sławnego), wsiadłem do pociągu, który w niczym nie przypominał cudownego(rzekomo) Pendolino. 
Po drodze pociąg zgarniał pasażerów i co mnie zdziwiło wielu z nich rozmawiało o meczu. 
Wieczorem wiadomo, znajomi, miasto, ruszyliśmy w szalikach Lecha (bo trochę zimno), w całym Poznaniu dało się wyczuć, że wszyscy żyją tym meczem, w kolejce do szatni ludzie zagadywali uśmiechając się na widok barw.
 I tak do momentu wyjazdu na mecz, wszędzie było czuć atmosferę wielkiego święta. Wsiedliśmy do przystrojonego w flagi Lecha tramwaju, który z czasem zapełniał się kibolami, co mnie zdziwiło to raczej spokojna podróż, z zaledwie kilkoma przyśpiewkami. Żałowałem, że nie ruszyłem pieszo, bo tłumy, które nadciągały na stadion było widać jeszcze daleko od stadionu (z paliwem w ręku :D). Widać było trochę tych co na schodach mieli problem z pionem, ale ginęli w tłumie ludzi przepełnionych nadzieją i czekających na wielki tryumf (czuć było, że to nie jest zwykły mecz). 

Rozgrzewka Lechitów krótsza, Legia męczyła i męczyła, patrzymy na skład: Kownacki w pierwszym? wow, Burić? wooow! Orlando nawet na ławce nie ma? Hehe I ruszamy… 

Najpierw o kibicowaniu: Kocioł zrobił niesamowite wrażenie, mega wsparcie, świetna organizacja, a przekaz telewizyjny nie jest w stanie oddać piękna opraw, z tego co widziałem to ok. 1 „kibiców” przesiedziała mecz, bez śpiewów itp. „teatr”… Kibice Legii słabiutko… 
Co do meczu: rzucała się w oczy masa nieporozumień pomiędzy obrońcami a Jaśkiem, co chwila przyjmował zjebę o dziwo od Kamińskiego. Sadajew naładowany, Fin z przodu zagubiony, Linetty z Trałką przejęli środek, niestety zakręcony Kędziora. 
Pierwsza połowa, parę razy ograny Tomek, zupełnie nie jego mecz, Gergo próbuje ale nic nie wychodzi, Kownacki może i się stara ale nic nie wychodzi, Kasper miałki, Sadajew=Czołg/Dzik. 
Gdyby nie fakt, że u Legii Jodłowiec, który okazało się że daje radę, to środek byłby zupełnie zdominowany. 
Na boisku nie było widać przewagi Legii, martwił jedynie burdel z podaniami i komunikacją w obronie.  

Ruszamy na drugą połowę: nie można zmarnować tej atmosfery! Lech się ogarnął, więcej odwagi i spokoju, 

Legia bez zmian, mniej błędów Lecha=mniej okazji Legii. Wylatuje Malarz, widzę, że Bary podchodzi (niezły mecz, ale parę razy ograny) i mówię do znajomych: zobaczycie teraz będzie brama (naprawdę tak było, ale z tego co słyszałem w tramwaju, wielu kibiców przewidziało jak podchodził) 
BACH! i 1-0, szaleństwo (przynajmniej wtedy tak mi się wydawało). 
I potem Karol już wciągnął nosem cwaniaków z Legii, kosmiczny mecz tego chłopaka, wyrasta poziomem ponad wszystkich. Powalczył, wyprzedził, zagrał.. 
2-0 i teraz dopiero szaleństwo, odezwała się podrażniona duma kiboli Lecha, nie chodziło żeby uciułać z dużą dozą szczęścia 3 punkty, tylko żeby klepnąć porządnie Warszawiaków. 
Na boisku zapanował spokój, Formella, będzie z niego duży pożytek jak będzie się tak rozwijał, bardzo pozytywna zmiana, za to Szymek wyglądał jak zagubiony we mgle.
 Bramka z tych „z dupy”, Legia trzeba przyznać spycha Lecha, rzuty rożne, robi się gorąco, ale dowozimy! 

Jeszcze podziękowania piłkarzom, kibicom, radosna podróż znów na miasto, wszystkich rozpiera duma a analizom nie było końca… Wielkopolska zasługuje na tytuł, widać głód Lecha-Majstra.

To był autorski materiał Mefju.
Zachęcam do pisania, zawsze to coś świeżego ,coś nowego. 
Jak zdjęcie robione na imprezie przez kogoś innego niż właściciel aparatu. 
Inny punkt widzenia, inny kąt "strzelania fotki", inny rezultat.A jeśli ktoś był na meczu to taka relacja to... rewelacja.
Dięki Mefju. 

1 komentarz:

  1. Super Mati :) zazdroszczę :) kiedys moja damę namowie i zawitam na jakiś meczyk do Poznania :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń