Szukaj na tym blogu

niedziela, 4 listopada 2012

RE-REMANENTY

Jakoś nie było czasu oglądać transmisji. Życie, jedzenie i Święto... Zmarłych. Czyli Rodzinka, rozmowy przystołowe.
Przed chwilą obejrzałem z powtorki mecz Lecha.
Fajnie.
Przedtem naczytałem sie jak dennie grali poszczególni gracze ( Modżeń, Tonev, drewniak,Murawski). Szukalem wiec w tej transmisji potwierdzenia tej "slabowitości".. Dziwne ale nie znalazlem.
Może to dlatego, że "światła" zawsze zwrócone są przede wszystkim na snajperów, genialnych pomocników. Ginie  z oczu 'wypełniacz" czyli ci co "odwalają szarą harówkę").
Fakt.
Nie ma najmniejszych wątpliwości kto "zabłysnął". To Burić, nasz Jasiek. Nie miał w sumie za wiele roboty ( wbrew temu co wypisują pismacy, że Lech to była oblężona twierdza). Łapał to co powinien złapać.
Ale dwa razy w 82,83 minucie obronił to czego mógłby nie wybić. I tutaj wpisał sie w 'wizję wybitnego bramkarza" czyli takiego co nie łapie tego co ma złapać, ale "robi cuda".  Dokonał "piłkarskich-bramkarskich cudów" i "wyciągnął 2 bramki" dla Wisły.
I to w zasadzie bylaby ta cała przewaga Wisły w meczu, bo reszta to był szum, chaos, chciejstwo ale nie zapowiadało się, by Wisła miała zrobić Lechowi krzywdę. W obronie udzielali się Tonew, Mozdzeń i Murawski więc nie bylo ich w ataku. Bramka Drewniaka "określila" mecz i to określenie przyjął Lech, który wcale nie palił się by wygrać 0-10, bo  po prostu nie bylo to realne.
 Pilnował  tego skromnego 0-1 i upilnował.
Jak się mówi.. zwycięzców nie sądzi się.
To może o tych co się "wykazali" : Burić, Arboleda, Trałka to "pierwsza linia". Potem: Henriquez, Kaminski,
Reszta to była właśnie ta "szara masa" .
Bawiły zachwyty nad Linettym. Wiecie, że "pcham jego kandydaturę do gry" na całego, ale gadanie głupot że to że dał się sfaulować to świadczy o jego klasie... noooo bez przesady..... litości.
Zadebiutował, zagrał i dobrze. O to chodzi by ci utalentowani dostawali po 20-30 minut.
Lecz nie "na siłę" bo na przykład tak Prezio karze. Po  prostu dlatego ,że już mogą, że mają talent, że już nadszedł ich czas.
Pozostałe mecze oglądałem z "doskoku".
Piast-Ruch 1-3
Nudny mecz. Gra ligowych średniaków. Typowa ligowa "młócka".
KGHM-Podbeskidzie 1-2
Szok. Szczegolnie po pierwszych 10 minutach, słupkach, poprzeczkach, niewykorzystanych setkach przez lubinian. J wtedy powinno być 2-0. Nie było i skończyło się "śmiesznie". Może dojść do tego, że drużyna typowana "na pudło" w lidze z tej ligi spadnie. Bo bardzo ciężko gra się "z nożem na gardle".
Piszę to bo przecież oprócz PGE  MUSI spaśc jeszcze jedna drużyna!
Podbeskidzie "złapało wiatr w żagle" i ma szansę pod przywodctwem Marcina Sasala ( kto czyta bloga wie, że cały czas pozytywnie piszę o tym trenerze i bolałem gdy go wywalili z z Korony!).

Sumując:
Faktycznie mecz Lech-Legia to może być "mecz na szczycie" a Lech może "ugrać" 7 punktów w 3 meczach.
Może osiągnąć WIĘCEJ niż przewidywano i wygrać więcej niż to na co ich w sumie stać.
Czyli jest dobrze!

          

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz