Szukaj na tym blogu

niedziela, 21 stycznia 2018

A ONI GRAJĄ

Pozostaje oglądanie innych.
Na szczęście wśród tych "innych" są byli  lechici.

I tak






Jak widać Sampdoria "idzie w ślady" BVB ( (grali tam przecież jednoczenie Lewy, Piszczu i Błaszczykowski). Na mecz z Fiorentiną wybiegło aż trzech "byłych lechitów". Co widać na obrazku.
Jeden farbowany, dwóch "prawdziwych" ( Kownaś i Karolo).
Sampdoria rozgrywa najlepszy od lat sezon i jest "o piczy włos panny Mani" od gry w LE.


Sampdorię Genua  jednak wyprzedzają bardzo silne firmy i Sampa  pod koniec sezonu może jedynie "polizać lizaka przez szybę" lądując na beznadziejnym 6 miejscu.
Kownaś grał ( zszedł w 58"), bramki (3) dla Sampy strzelił Quaiarella. Karol kończył mecz w niemiłosiernie uwalanych na zielono ( od jeżdżenia  na tyłku) spodenkach. Za to go  TEŻ kochają  w Genui.


W drugim meczu grał nasz "poznaniak" czyli podkurowany Lewy.
Mecz  dziwny bo... trzecia od końca drużyna Bundesligi ( Werder Brema) prowadziła w Monachium 0-1 i to do 40 minuty!
Pierwsza połowa to remis 1-1 ( wyrównał Muller).

W drugiej połowie wcale nie było Bayernowi łatwo ,bo po bramce Lewego ( głową! A pamiętamy jak to słabawo grał głową Lewy w Kolejorzu, to chyba była jego najsłabsza  strona)  samobój gracza Bayernu i z lekkiego , przyjemnego zwycięstwa zrobiło się 2-2. Ale znowu Lewy wziął sprawy na głowę i mecz postawił na nogi strzelając na 3-2 (głową), dołożył 4-2 Mueller i po zaskakująco trudnym meczu monachijczycy wygrali.


W ogóle to w Niemczech rzeźnia, bo pierwszy Bayern ma....  16 punktów przewagi nad drugim Bayerem Leverkusen i trzecim RB Lipsk.


Piękny "niezbędnik" dla mężczyzny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz