Generalny sprawdzian. krzyczą nagłówki
To określenie mnie rozbawiło.
Bo przecież stopniowanie ważności
sprawdzianów to bzdura.
Sprawdzian to sprawdzian i jeśli dostanie się „dwóję” można
przez tą dwóję oblać rok.Dwója to dwója.
Bzdura, która potem powoduje podejście do meczów na zasadzie
„stopniowania”.
Np. mecz w PP z Olimpią Grudziądz „łatwiejszy” więc można mniej
biegać i… porażka.
Tak samo mecz z Miedzią Legnica… mniej ważny bo… mamy jeszcze
czas i ciężkie nogi.
Potem kolejne porażki, ale nic to.. do ligi daleko. I tak
sobie przekładamy na później co powinno się robić w KAŻDYM meczu. „Hodujemy”
piłkarzy dzielących mecze na ważne i nieważne, by w końcu „stanąć pod ścianą”
i „zaznać goryczy porażki”.
No dobra.
Jeśli Lech „odpuszcza w imię wyższego celu „ (patrz
Ekstraklasa) wcześniejsze mecze sparingowe to musi kiedyś, w końcu ,powiedzieć : TO
WŁASNIE TEN KONKRETNY MECZ JEST WAŻNY.
No i jako taki określono mecz z Pogonią.
Ostatni, ważny sprawdzian przygotowania drużyny.
I tu robi się niebezpiecznie, bo trener tak mówiąc ( bagatelizując
wcześniejsze wyniki sprawdzianów,
porażki, w poprzednich meczach sparingowych) sam nagle z kolejnego , w sumie
tylko, sparingowego meczu robi mecz „który wszystko pokaże”
No więc co się dzieje w takim właśnie meczu „który ukazuje
prawdę”?
Całą prawdę o Lechu, wykonanej pracy na obozach?
1i 2 polówka
meczu Lech-Pogoń
Chciałem
ten mecz dokładnie opisać, ale nie ma sensu.
Gdyby
zrobić skrót z sytuacji które stwarza Lech to.... nie byłoby takich sytuacji.
Nawet nie
chce się pisać bo nie ma o czym.
Ci którzy
oglądali poprzednie mecze sparingowe przeżyliby kolejne „deja vu”.
Tak samo
beznadziejnie, wolno, z jednym pomysłem rodem z „barcelońskiej szkółki bakero”,
czyli obrońcy, obrońcy, obrońcy i.. niecelna, albo od razu pod pole karne. Lech
nie zaskakuje rywala NICZYM.
Ubiparip
gra jak zawsze, czyli wszędzie i nigdzie. Bezproduktywnie, nie stanowi ŻADNEGO
zagrożenia dla bramki rywala i obrońców.
Trałka- „pierwszy
hamulcowy”.. nic dodać nic ująć. Kogo wymienał komentator opisując wydarzenia?
Murawski,Linetty,
Kędziora, Kamiński ( gdy mowił o kiksach), Trałka (gdy mowił o faulach i
niecelnych podaniach).
NAJGORSI NA
BOISKU (licząc na obie drużyny!)- Możdżeń ( tragiczny antyfutbol), Kamiński (
niestety, „piłka go parzy”, kiksuje pod własną bramką, rozlatany jak baba w
czasie napięcia przedmiesiączkowego) Ubiparip ( szkoda gadać!).
Najlepsi:
Linetty, Murawski, Kędziora i nie dlatego że grali „na poziomie Bundesligi”,
ale daltego że inni grali beznadziejnie.
Hamalainen?
Niewidoczny, „letni”. Ani dobry ani niedobry.
Na
Woląkiewicza uwziąłem się już od pewnego czasu kiedy swoją „niechlujną grą”
potrafi zepsuć wszystko. Ten jego „luz”
przy podaniach powoduje u mnie palpitacje serca , a jako boczny obrońca gra w
schemacie : dostaję piłke- staję- odgrywam do tyłu – czekam az dostane ją z
powrotem ( NIE WYBIEGAJĄC „do klepki” , do przodu).
Znowu Lech ==
to gra ślamazarna, w poprzek, złe wybory, zagrywanie w największy tłok, do
krytego gracza,„”szukanie Murawskiego”.
Na co rozpaczliwie liczyć
?
Na to że
inni będą JESZCZE SŁABSI.
Bo ci co
liczą na jakość, na siłę ofensywną Lecha to WYŁĄCZNIE (niestety) „fanatyczni
kibole” dla których pełnią szczęścia jest to, że mogą zobaczyć jak ich „idole”
w ogóle mają ochotę biegać!
Pozostali
wierząc własnym oczom widzą że to zespół słaby, przeciętny, bez perspektyw.
Zespół pod
którym drżą kolana gdy rywal WYBIJA PIŁKĘ Z RZUTU ROŻNEGO.
Czekałem,
czekałem i… doczekałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz