Nie odkrywam Ameryki" jeśli stwierdzę że właśnie ten magiczny "pierwszy raz" pamięta się najdłużej.
Pamiętamy Domarskiego i jego bramkę na Wembley, gdy tak naprawdę w reprezentacji zagrał zaledwie 17 razy. Byli lepsi jak Marx, Lubański. Ale ta "bramka na Wembley" to było TO.
W Lechu ( co oczywiste), jak w każdym innym klubie to "pierwsze wrażenie na kibolach" jest nieocenione.
Pamiętam debiut Lewandowskiego i jego bramkę już w pierwszym meczu dla Lecha ( było to w 76' z Chazarem Lenkoran 17 lipca 2008 - w LE , na wyjeździe, a wszedł dopiero na 2 połowę od 46').
Potem niesamowity debiut Rudnevsa i bramka w jego też pierwszym meczu z Widzewem, .
Co ciekawe "Rudi" wszedł też dopiero w 2 połowie ( 56') a bramkę strzelił prawie w tej samej minucie, strzelił w 77'.
Dalej.
Udany debiut Kędziory ( też w LE), pierwszy mecz Gergo Lovrencicsa ( LE Żetysu Tałdykorgan lipiec 2012) i... bramka w 65' ( grał jednak cały mecz).
Są też udane debiuty bez bramki, gracz grał po prostu dobry mecz jak na przykład Kamil Drygas.
Pierwszy mecz zagrał w el do LM (całe 90 minut !!!) w lipcu 2010 z AC Sparta Praga. Mecz był tak udany ,że mimo tego że złamano mu nogę w meczu z G.Zabrze to i tak został wybrany"najbardziej obiecującym graczem młodego Lecha roku 2010" przez kiboli Kolejorza !
Jak widać, dobre wejście to super sprawa.
Dlatego tak ucieszyłem się z bramki Gumnego ( co prawda w sparringu) z Hapoelem Ber Szewa.
Niby obrońca ale "bramka przemawia najmocniej".
I tu przykład samobója Wilusza (mecz w 2016 z Lechią), jest mocnym tego przykładem, przykładem jak "bramka przemawia".Wilusz strzelił samobója i potem ciągnęła się za nim opinia "jonasza" i tego co przynosi pecha).
Słabe wejście miał też Drewniak. Akurat nie strzelił samobója na boisku, ale zafundował sobie "samobója medialnego" ( sławna goła dupa).
Czasem ( kiedy tak ważny jest "ten pierwszy raz") dziwię się że młody gracz wchodzący w debiucie na boisko jakby zapominał o tym banalnym fakcie. Mówi się : "zjadła go presja" , ale bez przesady. Jeśli gracz ma umiejętności i chce coś osiągnąć po prostu MUSI być mocny "mentalnie".
Inaczej czeka go los takiego np. obiecującego Sanockiego pałętającego się po wypożyczeniach ( na których zresztą nic wielkiego nie pokazuje).
Zatem Panowie "kiełbasy do góry" i do przodu... he he he .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz