Tytuł posta mówi wszystko o obydwu meczach w LE.
Kiedy "ważyły się dziś losy" można było się niewiele emocjonować, bardziej Lechem.
Kalkulatory, tabelki wskazywały prawdopodobieństwo że " jak oni przegrają a my wygramy..."
Co było oczywiste... oni nie przegrali, my nie wygraliśmy.
Taka polska piłkarska tradycja klubowa, kiedy w ostatnim meczu właściwie gra się "o honor".
Gdzież ten honor kiedy dostaje się w dupę 5-2 (Legia) i u siebie traci frajerską bramkę, 0-1 (Lech).
Pozostaje jak gorzki smak w ustach po kacu -debilne odśpiewanie w Neapolu przez tzw "kibiców" hymnu Polski, a przecież powinni zaśpiewać piosenkę Niemena, będącą hymnem klubowym!
Napoli-Legia 5-2
Tu mieliśmy metodę ligową "gramy na remis" i czekamy... może rywal sam sobie strzeli bramkę.
Sam mecz będzie bez mojego komentarza- pozostawiam komentarz komentatorom , proszę :
---- niezły pomysł Dudy... ale...
---- teraz niezła próba Dudy... ale...
---- wreszcie pierwsza AKCJA legionistów ( była 43')
---- piłkarze Legii ŹLE MENTALNIE WESZLI W TEN MECZ (Wieszczycki w studio).
Cóż za porąbana wolta słowna... kiedy można było powiedzieć prosto - to jest różnica paru klas piłkarskich. Grają z nami w bambuko.
---- tam też była JEDNA próba zagrania
---- mam nadzieję że to nie będzie występ "na piątkę" ( no i kurna był!)
I na koniec coś co mnie zwaliło z krzesła ---- na pewno Jodłowiec i Duda są lepszymi (!!!) graczami
niż to co prezentują.
Byłem zachwycony grą skrzydłowego Chrisa Mertensa.
TO JEST PRAWDZIWY SKRZYDŁOWY z krwi i kości, a nie jakaś parodia typu Kucharczyk czy Formella. Strzelił 2 bramki i DRYBLINGAMI ogrywał jak dzieci graczy Ległej.
I to jest futbol i to jest gracz.
Lech-Basel 0-1
KKS Lech: Burić – Kędziora, Arajuuri, Kamiński, Kadar – Trałka, Linetty – Jevtić, Gajos, Pawłowski – Kownacki.
Rezerwowi: Kotorowski, Douglas, Holman, Tetteh, Formella, Hamalainen, Thomalla.
Znalazłem JEDEN pozytyw tego meczu - nareszcie Lech nie traci z Basel bramki pod koniec spotkania,bo traci ją wcześniej.
Reszta to prawie same niepozytywy.
Chociaż, w sumie, znamy starą piłkarską prawdę "gra się jak przeciwnik pozwala".
Kiedy pozwalał to jakoś to "parciane" granie szło, kiedy nie pozwalał trzęsły się giry i piłka latała poza zasięgiem Kolejorza.
Można się pastwić, wytrząsać, ale mnie najbardziej WKURWIAŁY NIECELNE PODANIA.
Podania które były rodem z dziadka gdy trzeba było zagrać na 2 metry CELNIE a zagrania szły "w przestworza", ich nieprzeliczona ilość.
Następna prawda - niech Kownacki zejdzie na ziemię. Na dziś NIE JEST NAPASTNIKIEM.
Nie daje prawie nic Lechowi jako napastnik, co najwyżej denerwuje mniej ( bo swojak) od Thomalli i o jest jego jedyny i ogromny plus.
To w zasadzie wszystko o jego "dobrych stronach". Złe można było wyliczać długo- ja powiem że jak się nie strzela goli z takich okazji ( na europejskich stadionach) to może czas przenieść się na obronę ( jak Piszczek onegdaj).
Nie był osamotniony, bo i Kasper miał taką super okazję bramkową, ale choć trafił w bramkę !!!!.
A tak przegrali , "bejmy poszły się jebać", premii za mecz nie będzie.
Krótka ocena:
--- zawodzą od dłuższego czasu - Linetty, Gajos, Kownacki ( bo oczekujemy od nich o wiele więcej!)
--- potwierdza swoje "podwórkowe królowanie" Pawłowski, który mając statystycznie najwięcej kontaktów "z przodu" większość tych kontaktów marnuje, że o celności jego strzałów nie powiem nic dobrego. To klasyczny numer z rodzaju - " z dużej chmury mały deszcz"
--- miażdży ilość niecelnych podań. Gdyby było ich 50% mniej to gra wyglądałaby o niebo lepiej.
A tu "zagranie na baaardzo wolne pole" " nieporozumienie między zawodnikami" " miał dobry zamiar ale...".
Zamiary dobre, ale skutek żałosny --- przegrana z grającym momentami "antyfutbol nudny do rozerwania szczęk" zespołem Basel.
--- najlepszy lechita - Burić potem Kamiński, Kędziora, Arajuuri. Kadar jak zwykle musi w meczu "wyciąć jakiś numer". Czyli mamy obronę plus Trałka.
Reszta słaba, albo bardzo słaba w starciu z DOKŁADNIE GRAJĄCYM rywalem.
--- nijak nie pojmuję co robili na ławce Thomalla, Holman skoro równie dobrze "mecz mogli odsiedzieć" zgłoszeni do LE - Jóżwiak czy Kurbiel. Thomalla i tak nie wszedłby bo kibole zagwizdaliby go na śmierć , a Holman... i tak ma już bilet powrotny do Budapesztu.
I znowu po takim nędznym w sumie meczu włącza się opcja "coby było gdyby"- powinien być karny za faul na Jevtiću, gdyby setki wykorzystali Kownacki+ Hamalainen, gdyby piłka zamiast w poprzekę weszła pod ladę ( po wolnym Jevtića).
Ot taki tradycyjny polski sposób "gdybaniowy" pojmowania historii piłki nożnej.
A fakty... fakty gryzą nas w dupę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz