Barcelona i La Liga i Warta i 1 liga polska.
No ale dałem radę.
W zasadzie nie oglądam La Liga , a wyjątek bo to "pandemiczne granie" czyli pic na wodę na trybunach i odgłosy publiki z głośników.
Na dodatek specjalnie nie przepadam z Atletico Madryt.
Grały niby drużyny z topu i wręcz oczekiwałem emocji. No i dostałem zakalec.
Niby były 4 bramki ale...
1sza bramka na 1-0 to samobój Atletico
Bramki na 1-1, 2-1 i 2-2 to karniaki.
Czułem się jak na "konkursie rzutów karnych".
Na dokładkę były to "karne eteryczne" czyli bardziej "faulowany" przewracał się z głodu niż ktoś kogoś "wycinał".
Takich karnych w polskiej lidze byłoby W KAŻDYM meczu kilka.
Generalnie zawód i do oglądania tylko tzw "niski pressing" w wykonaniu Atletico ( załączam dowód gdzie widać, że 25 metrów od swojej bramki jest CAŁA DRUŻYNA Atletico)....
....oraz "gra z kontry".
A Barcelona w zasadzie biegała wokół tego "madryckiego koła" jak w piłce ręcznej i co najwyżej mogła bić rzuty rożne, które co oczywiste ( Atletico w końcu !) kończyły się wybiciami często "na uwolnienie".
Niby coś się działo, niby były żółte kartki ( 3 Barca 5 Atletico), ale to wszystko było takie "niby".
Jak na TAKICH rywali mecz po prostu nudny.
Co najwyżej ciekawa i zaskakująca zmiana "image" Messiego - podgolił sobie mocno czub i zgolił brodę. Teraz to po prostu kurdupel bez brody.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz