Co oczywiste wszystkie ligi mające w planie grać "dla telewizji" patrzą co się wyprawia w Niemczech.
I ja z ciekawością odpaliłem mecze Borussii Dortmund z Schalke 04 (4-0), FC Koeln z Mainz (2-2) i Union Berlin-Bayern (0-2).
Ciekawe było jak ta wymuszona pandemią przerwa wpłynęła na formę drużyn, jaka będzie intensywność grania, agresja w piłkarskiej walce no i oczywiście JAK będzie się "TO" oglądać bez publiki.
Pozostał dzisiaj tylko ostatni mecz do dogrania (Werder-Leverkusen), ale coś można powiedzieć, pokusić się o wnioski.
1 - nie zmieniła się "siła zespołów" z czołówki Bundesligi.
Bayern to Bayern, BVB to BVB. Może ( nie oglądałem) zawiódł RB Lipsk zaledwie remisując (u siebie?).
To "u siebie" ze znakiem zapytania , bo od razu przypomina się w przypadku grania na "swoim stadionie" ( to "swoim" też w cudzysłowie bo tak naprawdę przygniatająca większość stadionów w ligach europejskich to stadiony..... miejskie!) słynne powiedzenie "kibice 12-tym zawodnikiem naszego zespołu".
No i bardziej odpowiednie teraz "gospodarzom pomagają nawet ściany własnego stadionu" ( i coś tam o twierdzy).
No mury co oczywista gospodarzom pozostały, ale brakuje tego "12-tego zawodnika".
Czyli argument "własnego stadionu" tak naprawdę UPADŁ !
Wszystkie drużyny ( Extraklasy np) będą grały zarówno "u siebie" jak i "na wyjeżdzie". Co najwyżej będzie problem z przejazdami i hotelami więc można ewentualną porażkę 0-5 tłumaczyć niewygodnymi łóżkami w "pandemicznym" hotelu.
A tak w ogóle myślę że największe szanse w tej sytuacji w naszej lidze będą miały drużyny "otrzaskane" z tematami grania przy pustych trybunach ( tu zdecydowanie powinien mieć do przodu..... Kolejorz i w drugiej kolejności Cwelka ze Stolca), a także Raków grający tak naprawdę WSZYSTKIE swoje mecze na wyjeżdzie!
Czyli tak odważnie zakładając - mistrzynią Warszawska Kurew, wicemistrzem Poznańska Lomokotywa ( he he he pomyłka założona!) a wysoko w tabeli wyląduje... Raków Częstochowa.
Generalnie jednak mecze w Niemczech "wyszły słabo". Coś jak "kotlet z soi" czy wegetariański bigos. Że o wódce 35 procentowej nie wspomnę!
Niby bigos jest, niby kotlet jest, niby wódka jest, ale Panie co to za impreza !
2 - co do grania.
Wydaje mi się że sędziowie mają łatwiejsze zadanie bo i gracze jakby "ostrożniejsi". Kibole "nie nakręcają emocji" , nie ma presji na arbitrach i na zawodnikach, nikt nikogo nie obraża czy wygwizduje więc więcej "treningowych dziadków" zagrań "piętką". W powietrzu wręcz wisi klimat "sparringu" w rodzaju -- "biali na czerwonych".
Fizycznie jednak nie widać, by gracze "umierali z głodu i oddychali rękawami". Może to "wina" zaawansowania technicznego ,gdy nie trzeba pokonać w meczu 12 kilosów by być zauważonym?
W "naszej siłowej lidze" może być inaczej ,gdy gracze będą padali jak "świeże gruszki".
No zobaczymy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz