Każdy z nich ( czarno- biały) opowiadał jakąś "leśną historyjkę" dla maluchów ,których potem rodzice wyganiali spać.
Bohaterami byli krasnale Żwirek i Muchomorek. Sympatyczny chudy dryblas i niski grubasek.
A dla mnie synonimem marzeń nie do zrealizowania ( coś jak lot helikopterem na Marsa) jest określenie gadaniny, pisaniny mianem "Bajki z mchu i paproci".
Wstęp się odbył, mogę kończyć wpis.... he he he he.
No nie.
Robię sobie jaja z pogrzebu. Pogrzebu polskiej ligowej piłki nożnej.
Czy do niego musiało dojść ( słynny eurowpierdol!) ?
Myślę że tak. "Piękne stadiony" zasłoniły nam szerszą perspektywę, a awans na MŚ w Rosji kompletnie nas "zajarał". Odlecieliśmy.
Lądowanie było twarde, bo wystarczy sprawdzić sobie KTO będzie grał w tzw "fazie grupowej" LM by zrozumieć, że jakiekolwiek "przymiarki do LM" to czysta fantastyka.
Wśród zespołów będących w "ekskluzywnym klubie" brak zespołów przypadkowych. Może Young Boys Brno nieco zaskakuje w tym zestawieniu ( choć może i nie bo wyeliminowali drużynę Bjelicy, gościa znanego z Lecha z tego, że daje dupy w najważniejszym momencie, mając remis 1-1 na wyjeździe dał się ograć w rewanżu, w Zagrzebiu 1-2 !).
Reszta zespołów w tej grupowej zabawie w LM leje KAŻDY polski zespół w dowolnym wymiarze.
Z ciekawością patrzyłem jak będzie sobie radzić w rewanżu słynny luksemburski Dudelange , ci co ostrzygli "kurewkę". Jak się okazuje wcale nie są takimi kelnerami czy piekarzami, bo ograli zadufanych Rumunów . Nie wymęczyli awansu broniąc "korzystnego wyniku" jakby zrobił każdy polski zespół. Oni OGRALI rywali także na wyjeżdzie, w rewanżu !
Pozostaje mocno sciskać kciuki i życzyć im dalszych sukcesów! Bo oni są dowodem, że piłka nożna to nie tylko "żel i miliony" ale i właśnie GRA W PIŁKĘ !
Można? Można!
Tym większy nasz ligowy wstyd i widać jak na dłoni, że nasza liga to INNA DYSCYPLINA SPORTU\ i wcale nie jest nią gra w piłkę nożną ( mimo że przepisy gry są takie same w Luksemburgu, Holandii czy Kazachstanie- Astana też gra dalej).
Najciekawszy ( obok Dudelange) mecz grany był dziś w Kopenhadze gdzie pogromca Lecha Genk leje IF Brondby 2-4 ( pierwszy mecz też wygrali 5-2).
Marna to pociecha, że Lech przegrał z NAJMOCNIEJSZYM rywalem "polskich drużyn"w el. LE.
Bo to pokazuje, że ligowców nie tylko nie stać na marzenia o LM, ale i ta " zastępcza" LE też jest po prostu NIEOSIĄGALNA.
"Bajka skończona" - możemy iść spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz