Jak pisałem.
Można się bawić w "detaliczne statystyki" ale najważniejsza ta "gruba statystyka".
A ta jest taka = 5 meczów = 3 pkt (jedno zwycięstwo 1-0) = bramki 2-9 !
I całe to pisanie które szykowałem jest niepotrzebne.
Ląduje w koszu porażone cyframi.
Rezultatem końcowym tego pierdolenia - "praca/praca/praca".
Ja przekornie powiem tak - jeśli praca/praca nie przynosi ŻADNYCH efektów ( wymiernych a nie w sferze marzeń i chciejstwa) to do dupy z taką pracą.Nawet jeśli pracujemy po 12 godzin na dobę.
Lali nas ci co też "mieli ciężkie nogi" i "byli w trakcie przygotowań".
Czyli nie można nawet napisać że lali nas wypoczęci ligowcy w będący w trakcie sezonu ligowego. Ot lali nas w sparringu, nie wysilając się nadto. Lali bo są LEPSI technicznie , "piłka nie przeszkadza im w grze" .
Wczoraj narzekałem na brak statystyk pomeczowych.
Dziś je sam tkałem.
I tak - Szachtar = 7 strzałów = 5 celnych = 3 bramki
Lech = 2 strzały na bramkę = w tym 2 strzały celne = zero bramek.
Pierwszy "strzał celny " ( takie przypadkowe odbicie w stronę bramki rywali) był w 64'30" meczu.
Lech = spalonych = 11
Czujecie temat?
90 minut i DWA strzały, a rywal wcale nie grał kosmicznie.Ot popykał sobie piłę, na luziku, sparringowo.
Jęk i zgrzytanie zębów. Padaka, nędza.
Oceniać kogokolwiek nie sposób bo nie ma co oceniać. Lech po prostu BYŁ, biegał po boisku.
Ale to każdy z nas potrafiłby robić nie biorąc udziału w obozie w Turcji.
A myślę że niewielu z nas grało ZAWODOWO w piłkę.
Panie Waldku, skąd brać nadzieję, wiarę i optymizm? Gdzie ich szukać? Po czym wnioskować, że warto? ;)
OdpowiedzUsuńMr Piotr
UsuńWiesz im większe oczekiwania tym większe rozżalenie. Jak na dyskotece idziesz poderwać dziewczynę, a tu na sali sami faceci.. he he he he No od biedy można sobie pogadać, wypić piwko, ale oczekiwania poszły się... bać.
Lech to co oczywiste od dawna to ligowy średniak w lidze.... ligowych średniaków. Więc oczekujemy "ubawu" za każdym razem a dostajemy " głodną gadkę o etosie pracy". A przecież wiadomo że w PRACY trudno się bawić. No chyba że raz w roku na tzw "firmowej wigilii" gdzie można w składziku z miotłami przelecieć chętną koleżankę. Podkreślam RAZ DO ROKU !
A pzostałe dni to wyrobnictwo. I Lech może RAZ do roku serwuje nam zabawę, a poza tym "rzemieślnicze rąbanie drewna". I chyba tyle lat jesteśmy kibolami że powinniśmy już dostać "grubej skóry".
Powinniśmy ale... jakoś nie możemy i tu jest NASZ problem.
Pozdr W.