Pisząc "powodów do optymizmu" złapałem się na myśli " a może powodów do optymizmu nie ma" ?
Lech - Wisła Płock 2-1
Ten mecz to była okazja by się zrewanżować za porażkę ( beznadziejną) 1-0 w Płocku.
Niby się zrewanżowali, ale... no właśnie. Ja tam nie widziałem POSTĘPU w grze Lecha od tamtego meczu.
No może 1 połowa to było choć cokolwiek czyli bramki. Do tego AŻ pięć celnych strzałów Kolejorza.
Przyznam, ja już w tym roku nie oczekuję niczego wielkiego po Lechu zatem mogę napaisać jedynie- Lech wygrał po przeciętnym meczu. I to takim w którym wcale nie był lepszy od rywali. Obie drużyny grały "po ligowemu" i nikt tak naprawdę "nie zasłużył" ani na wygraną ani na porażkę.
Pierwsza połowa tego "ligowego widowiska" to były choć strzały w bramkę ( Lech=5, Płock=1).
Druga połowa zniechęciła, bo panowała kopanina ( patrz mecz z Sandecją), niecelne zagrania , a do tego wszedł na boisko NB Nielsen ( który zresztą zszedł po 8 minutach tak zwanej GRY z powodu.... rozciętej wargi !!!!! ). W drugich 45 minutach ( a właściwie 49 minutach) OBA zespoły trafiły w bramkę po 1 razie ( czyli Lech "wrócił na znane sobie tory i w przećwiczone schematy").
Zmiany w drużynie - Maja-trybuny, Jevtić jako playmaker, Janicki na stoperze, Radut od początku na boisku tak naprawdę niewiele zmieniły. Lech dalej "usiłował grać w piłkę" i rzadko coś sensownego im wychodziło. Im dalej w mecz tym bardziej wracał do "starego dobrego sposobu" czyli piłka między stoperami, na bok,wraca do stopera, do bramkarza i wykop "na walkę'
Nic nowego ,po całkiem niezłym początku spotkania.
Pozytyw ( był taki ) to fakt , że najwięcej biegali w Lechu pomocnicy ( nareszcie i co powinno być wręcz oczywiste i być regułą w KAŻDYM meczu).
Oczywiście życzliwie obserwowałem Gumnego.
Nie był to jego najlepszy mecz, często ogrywał go Merebaszwili choć już w 2 połowie tak lekko Gruzinowi nie było.
Kostewycz - coraz słabszy, coraz wolniejszy, coraz bardziej schematyczny, niedokładny, grający za daleko od "swojego zawodnika".
Trałka -OK.
Jevtić USIŁOWAŁ coś zrobić ale często "kiwał się na śmierć".
Radut - ani żle, ani dobrze czyli bez wyrazu.
Gytkjaer nie powinien ruszać się z 16 tki rywala, tam "zamieszkać".
Cała drużyna Kolejorza przeciętna i przewidywalna aż do bólu i jak napisałem... tak naprawdę jedni byli drugich warci.
Zachodziłem w głowę dlaczego nie wszedł "na zmianę" Jóżwiak , który "na złości" pewwnie zagrałby przeambitnie i byłby jednym z najlepszych graczy meczu, bo Barkroth potwierdził tylko ,że jest tak samo przeciętny jak prawie cała drużyna Lecha i idealnie pasuje do tej "schabowej układanki" Bjelicy.
Generalnie - trener za mecz 3, gracze za mecz średnio 2-3. A trója bo w końcu wygrali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz