Cracovia - Pogoń 1-1
Tradycyjnie ( w każdym meczu) szukam akcentów lechickich ( jest dziś Rafał Murawski, ,Drygas, Wołąkiewicz ).
Do tego patrzę jak radzi sobie Pogoń, przeciwnik Lecha w 23 kolejce no i póżniej w PP.
1 połowa
Patrzę, i patrzę i nijak niczego specjalnego nie mogę wypatrzeć.
Bo to klasyczny "mecz walki", a i "ofiary" są po obu stronach ( Fojut rozcięta głowa i czeka na karetkę, Covillo "schodzi na noszach" i jest w drodze karetką do szpitala ).
Artyzmu tyle co w malowaniu ścian pokoju na biało.
Okazji bramkowych nie zauważyłem , co potwierdza bezlitosna statystyka 1 połowy:
- Cracovia - strzałów 5 + celnych 1
- Paprykarze - strzałów 1 + celnych "zero"
Tak "szalejący" z Piastem Gyurcso jakby "przygaszony i nieobecny", Murawski z Drygasem "zajęci walką o środek pola" zatem "paprykarz produkowany jest bez przypraw", klasyczne "bezsmacze" podobne jedzeniu szpitalnemu.
Gdyby nie to że to grają "portowcy" odpuściłbym sobie ten mecz po 1 połowie !
2 połowa
Jeśli napiszę - "chociaż padły bramki" to wyczujecie ,że to "szukanie igły w stogu piłkarskiego siana". Ja patrzyłem na Stebleckiego który "kiedyś" był okrzyczany talentem i nawet "był na Zachodzie". Był i tyle. Pozostał kiwaczem kiwającym się dla kiwania.
Drygas zszedł z boiska w 79' minucie.
Zamieszczam statystyki pomeczowe bo wystarczy spojrzeć:
- Cracovia strzały 10, celne 4
- Pogon strzały 4, celne.... 1 (!!!)
No jest się czego bać, ta Pogoń to jakiś "wiaterek", powiedziałbym "klopowy bączek" w ataku.... he he he.
Największą atrakcją spotkania był ( nie po raz pierwszy) bredzący komentator Węgrzyn.
I zapodaję cytaty:
- pierwsze minuty i nie możemy narzekać na intensywność tego spotkania ( coby nie znaczyła ta "intensywność" w pierwszych minutach)
- to że Matras nadział się na głowę Budzińskiego nic nie znaczy
- od razu podniosły się w górę gardła kibiców Cracovii ( ???)
- to przyjęcie piłki ... ciężar ciała poszedł nie w tym kierunku co trzeba
- zabrakło kilunastu centymetrów żeby Szczepaniak zderzył się z tą dośrodkowaną piłką
- to był dobry mecz który dobrze się oglądało , choć było mało sytuacji podbramkowych ( ha ha ha... a to wyśmienite)
A "Sampdoria Karola Linetty" gra i remisuje u siebie 1-1 z Cagliari.
Karol wchodzi w 55' minucie do gry.
Legła -Ruch 1-3
Generalnie nie lubię meczów z kategorii -- "rzeż niewiniątek".
Ruch ,ostatnia drużyna w tabeli, bez kasy, niemal dojeżdżająca do Warszawy rowerami wydzierżawionymi od miasta przeciw " siłaczce z przecież to wasza stolica".
Nie lubię jak się "leje piłkarska krew i obijani słabeusze".
A tu proszę. Figielek a nawet FIGIEL !
Ruch pograł sobie w PLAYSTATION ( to słowa komentatora Wieszczyckiego) i strzelił dwa niesamowite gole.
A druga bramka Urbańczyka z 42' po prostu już teraz jest mocnym kandydatem do "bramki sezonu". Luta z całej edy, z 28 metrów , prosto w samo okno.
I wynik wręcz sensacyjny, do przerwy 0-2.
A najlepsze, że 3 bramkę "wojskowej k.." strzela ich gracz , którego woleli wypożyczyć ,by zrobić miejsce Necidovi. To się nazywa "zezowate zczęście".
Jak tak dalej pójdzie to "zgniłkozieloni" nabiorą fobii do niebieskiego koloru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz