Może "piła nożna" skończyła się już wcześniej i nawet tego nie zauważyliśmy?
Kiedy z dobrej zabawy, meczów na podwórku, potem na hali, potem w amatorskiej drużynie, kibicowania na stadionie czy przed TV stała się niedostrzegalnie..... "nowoczesnym sportem" dziwnie powiązanym z "aplikacjami na komórkę".
Idiotycznym jak :zawodowy pływak, zawodowy szachista, zawodowy facet rzucający rzutkami do tarczy, zawodowy skoczek o tyczce,zawodowy kręglarz ( nie mylić z kręgarzem!) zawodowy "piłkarz e-sportu".
Gdzieś coś przegapiłem ogryzając szkiety w czasie meczu Kolejorza , w TV.
Zostałem się ze "sznytką ze smaloszkiem i plyndzami na obiad" gdy dookoła " zdrowe żywienie według portalu A" oraz rady ile można zjeść jajek żeby... no właśnie .... żeby co?
Oraz porady Pani Lewandowskiej jak żyć.
A także rady "ekspertów" ile można wypić wódki by... no właśnie... by co? Przeżyć do 150 lat?
A ja jakoś dalej lubię się ot tak porządnie narąbać. Może dlatego ,że ile bym nie wypił i jakbym się nie upodlił to jakoś kaca nie mam.... po wódzie.... niezłej wódzie ( np Finlandii czy ostatnio odkrytej wódce Amundsen, niezłej choć z.... Czech !).
I jak jest okazja daję radę obalić sam flaszkę tequilli, którą bardzo lubię :-). Bo generalnie to "tylko" 37%.
Zatem mimo "nowoczesności w domu i zagrodzie" , zapierdalającemu "postępowi postępu" dalej pojmuję piłkę , po swojemu ,"po staremu".
I nijak nie mogę sobie wyobrazić piłkarzy grających gremialnie ( np tak planują we Włoszech , a może i u nas tak będzie) WSZYSTKIE MECZE do końca roku..... BEZ WIDZÓW na stadionie.
Tym bardziej nie przekonuje mnie sztuczność takiego rozwiązania gdy po raz n-ty ( dziś na tvp.sport.pl) oglądałem powtórkę meczu Lech-Austria Wiedeń.
I powtórkę tego szału na trybunach kiedy Muraś ładuje lutę z całej epy w kistę ,
I próbowałem sobie wyobrazić jakby taki mecz wyglądał BEZ KIBOLI!
I przyznam szczerze... zabrakło mi wyobraźni.
Bo przecież tak naprawdę Lech wygrał ten mecz "siłą dopingu i niesiony hałasem trybun" !
Oglądałem ten mecz "na żywca" 10 października 2008 roku w TV i wyskoczyłem wtedy jak z procy gdy Muraś strzelił na 4-2. I teraz ,po latach, oglądając powtórkę, wiedząc że i tak wszystko się dobrze skończy, dalej poczułem przypływ emocji kiedy "wybiła 121 minuta !". I rajd Peszkina, i centrala, i walący się jak kłoda Maniek i KISTA !
Bez publiki taka powtórka pewnie nie wywołałaby u mnie nawet mrugnięcia okiem. Cisza na stadionie, puste ławki, a..... Muraś szaleje!
Jakby to wyglądało?
Idiotycznie.
Powtarzam się, wiem, ale nawet jeśli mamy przekonanie że piłka powoli staje się "e-sportem samym w sobie" i niekoniecznie związanym z kibicami ( którzy są wyłącznie tylko by robili ładnie wyglądającą w telewizji meksykańską falę czy kolorową "kartoniadę" jak w Korei Pólnocnej) bo "takie jest pojebane NOWOCZESNE OBLICZE SPORTU" to chyba jednak wolę tą "sznytkę ze smaloszkiem" niż "kanapkę z tofu".
I zamiast pustych trybun wolę mecz z kibolami na trybunach, nawet gdy na molochu 40 000-cznym ( jak we Wrocku) jest ich zaledwie kilka tysięcy i wiatr hula po trybunach!
A jak kiboli na trybunach brak to piłka nożna całkiem traci dla mnie sens! Tak jak wódka 30% towa.
Cokolwiek by " w zastępstwie" nie wymyślono!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz