Kurcze, czasem jednak, w piłce ,dostajemy ROZRYWKĘ i WIDOWISKO całkiem niespodziewanie.
Nie ,kiedy grają "klasowe ligowe zespoły" ,ale kiedy "walczą o życie" zespoły "drugiej ósemki", albo zespoły A klasy..
Dziwne co?
Niby oczekujemy beznadziejnej kopaniny, "walki/walki", lobów w pole karne rywala, "niskiego pressingu" i generalnie "męczenia buły". Meczu kiedy "mecz zostaje zamknięty po strzeleniu jednego gola".
Więc olewamy.Odpuszczamy i nie oglądamy meczu takiego jak Zagłębie Sosnowiec- Arka Gdynia.
Spodziewamy się "rąbania drewna" i "wyczynów nieporadności" okraszonych "golem po błędzie defensywy".
I tu figiel.
Sam nie wiem dlaczego akurat ten mecz sobie odpaliłem.
Może z powodu tego że kapitanem Sosnowca jest Szymon Pawłowski, może dlatego że od wiosny ich graczem jest Możdżeń.
Pierwsza połowa i w sumie kiwałem głową kiedy Arka strzeliła gola. Tak jakbym się tego spodziewał. Teraz (myślałem) dowiozą te 0-1, bo Sosnowiec słaby i po herbacie.
I tu zaczął się "bal".
Sosnowiec wyrównał, a nic nie pokazywało że będzie "ciąg dalszy".
Myliłem się bo (jak nie on) w swoje ręce grę wziął Pawłowski!
Co prawda Arka strzeliła na 1-2 ( karny), ale już było czuć, że Sosnowiec "złapał rytm".
Pawłowski na 2-2. Karny dla Zagłębia i PUDŁO Sanogo. Gość nie trafił w bramkę!
No czyżby koniec?
Guzik. Znowu Pawłowski i w 85 minucie zrobiło się 3-2.
Piszę o tym meczu, bo pokazał on że "bramki nie muszą podcinać skrzydeł " ( i to tania wymówka). Że jeśli się BARDZO chce to można odwracać kilka razy bieg wydarzeń i to na swoją korzyść.
A najważniejsze w TAKIM meczu dla kiboli to oczywiście wygrana po tak niesamowitej huśtawce nastrojów.
Tak... poziom... poziomem... ale TO BYŁO WIDOWISKO !
I nieważne kto z kim grał, były emocje, karne, bramka zwycięska niedaleko końca meczu!
A ktoby się widowiska spodziewał? W Sosnowcu? W meczu z Arką?
Ten mecz to komentarz do bezjajeczności "mocnego na papierze" Lecha który jest jaki jest, ale jakoś "nie ma serca i ciśnienia by wygrać"!
PS:
Nijak mi zrozumieć PO CO Nawałka zorganizował sparring z rezerwami.
Co chciał osiągnąć?
Lech Poznań – Lech II Poznań 1:1 (1:0)
Bramki: Marchwiński (36.) – Tupaj (63.)
Lech Poznań: Matus Putnocky (68. Karol Szymański) – Robert Gumny (68. Jakub Draszczyk), Dimitrios Goutas, Vernon De Marco, Piotr Tomasik – Mateusz Skrzypczak, Maciej Gajos (59. Jakub Karbownik), Bartosz Bartkowiak – Kamil Jóźwiak (59. Łukasz Adamczak), Timur Zhamaletdinov, Filip Marchwiński
Lech II Poznań: Karol Szymański (68. zawodnik testowany) – Arkadiusz Kaczmarek, Kacper Andrzejewski (73. Jan Klimek), Dariusz Dudka, Jakub Pawlicki – Łukasz Norkowski, Eryk Kryg (59. Marcin Maćkowiak), Krzysztof Kołodziej (59. Kacper Friska) – Paweł Tupaj, Dawid Kurminowski, Tomasz Kaczmarek
Nie mam bladego pojęcia po ki wuj .
Pół biedy jeśli 1 Lech wystawiłby "1 skład", ale tak naprawdę rezerwy zagrały z rezerwami.
Czyli dla Żurawia super, miał "mocnego przeciwnika" lecz dla tej "1szej nawałkowej ,rezerwowej drużyny" rywal był... po prostu słaby!
A jeśli Nawałka chciał w TAKIM meczu "ograć" Tomasika i Gumnego "na Legię" czy sprawdzić Marchwińskiego i Timura ,których ma na codzień i ich widzi to litości.... to przecież TYLKO jeden mecz i to mecz z REZERWAMI ( głównie niedawnymi juniorami) i to zaczynającymi dopiero przygotowania do 3 (!!!) ligi.
Remis 1-1 w tej sytuacji jest potwierdzeniem że "ten 1szy niby zespół" jest cienki jak dupa węża!
Albo, że Żuraw ma LEPSZY tzw warsztat trenerski niż "Bóg Nawałka".
Lech jest tak słaby, że nie potrafi wygrać nawet z własnymi rezerwami...
OdpowiedzUsuńNigdy nie spadnie! Kolejorz nigdy nie spadnie! Nigdy nie spaaadnie!
Pablo
Witaj Pablo
UsuńNo... CHYBA nie spadnie..... he he he
A tak między nami. Kiedyś w Krakowie kiedy odbębniałem po studiach służbę wojskową-(był taki czas). Zresztą połówkę roku w Wyższej Szkole Oficerskiej Wojsk Chemicznych ( na Montelupich), drugą w jednostce w Grudzioądzu. I w Krakowie graliśmy w turnieju halowym. 1 zespół odpadł w 2 rundize a w finala zagrał... 2 zespół ! Wiesz i tak sobie myślę, może rezerwy dałby sobie jednak radę w Ekstraklasie?.... :-)